poniedziałek, 18 stycznia 2016

Rozdział 8

Zapłakana i wściekła wtargnęłam do mieszkania, w którym wszyscy oprócz pilnującego Sereny Louis'a spali. Niestety swoim nieopanowaniem i tym, że przewróciłam prawie wszystkie meble w przedpokoju obudziłam każdego nie licząc Brook, która musiała być wykończona, bo zazwyczaj to ona miała najbardziej płytki sen.
Nie przejmowałam się tym aż tak bardzo jakby można to było przewidzieć. Zatrzymałam się na chwilkę tylko po to, żeby wytrzeć rozmazany tusz z policzków, ale znając życie nic mi to nie dało, więc pewnym krokiem ruszyłam dalej.
Kiedy wszyscy mogli mnie zobaczyć, miałam wrażenie, że padną na zawał i to tak serio. Musiałam wyglądać okropnie, miałam na sobie sukienkę godną striptizerki, moje buty miały dziesięciocentymetrowy obcas, wyglądałam ogólnie jak ścierwo i na dodatek płakałam.
- Rose, co się stało? - Zapytał zaniepokojony Liam, a ja tylko wywróciłam na niego oczami, pociągając nosem i ruszyłam w kierunku pokoju dla Sereny. - Przestań mnie ognorować, do cholery! - Wrzasnęła wściekła, budząc przy tym Niall'a. Siostra podeszła do mnie i złapała mnie za ramię, a ja po prostu odwróciłam się do niej.
- Dajcie wy mi wszyscy święty spokój, dobrze?! - Wydarłam się, chcąc opanować tą sytuację, bo zaczynały irytować mnie zachowania wszystkich wokół. - Musicie się wszędzie wtrącać i mną rządzić! Cały mój świat się zawallił, a wy macie to w nosie! Dlaczego wszyscy muszą nagle się ode mnie odwracać i wmawiać mi, że to we mnie tkwi błąd?! - Krzyczałam z płaczem, bo moje emocje już puściły, nie miałam nad sobą kompletnie kontroli.
Wszystko szło nie tak jak powinno. Może tak właśnie miało być, ale mi się to całkiem nie podobało. Chciałam, aby oni po prostu byli przy mnie kiedy ich potrzebowałam, ale tak się nigdy nie działo.
- Bo tak kurwa jest! - Wybuchła dziewczyna, sprawiając, że zamilkłam. Wstrzymałam nawet płacz i zastanawiałam się czy serio to ja byłam błędem. - Nie potrafisz skupić się na niczym co nie dotyczy ciebie, Rose! Gdybyś przestała użalać się nad sobą i pozwoliła nam współpraować, to pewnie znaleźlibyśmy już dawno Kim i Carl'a, ale ty wolisz izolować się od nas wszystkich! Też mam już dość twoich humorków, wiesz?! Jestem twoją pieprzoną siostrą i powinnam być wyrozumiała i faktycznie taka byłam od kiedy tylko przyszłaś na świat! Kiedy przesadzałaś mówiłam ci, żebyś się opanowała, tak samo jak teraz! Skup się na ratowaniu przyjaciół, a nie naprawianiu swoich błędów, bo to ci i tak nic nie da! Tak samo jak z Harry'm! On cię kocha, a ty trzymasz go z daleka od siebie, nie mam bladego pojęcia dlaczego! No dobra, zostawił cię - to fakt, ale wrócił, a ty zamiast się cieszysz zgrywasz niedostępną! Opanuj się, dziewczyno! On cię kocha!
- Nigdy mnie nie kochał! - Wrzasnęłam. - Mordował dla pieniędzy, nic mi o tym nie powiedział, nie mógł mnie kochać! Byłam jego zleceniem! - Spojrzałam na Louis'a i Zayn'a, którzy spuścili głowy. - Myśleliście, że się nie dowiem?! Błąd! Emily nie jest najmilszą osobą, ale przynajmniej nie kłamie tak jak wy czy on! - Westchnęłam, aby się opanować, bo Brooklyn miała rację. Musiałam przestać myśleć o sobie przynajmniej dopóki nie znajdziemy Kim i Carl'a. - Z resztą to już nie ma znaczenia - mruknęłam cicho, zaskakując wszystkich, bo spodziewali się kolejnego show o moim życiu, a Brook, która już wcześniej wywracała oczami na moje zachowanie, spojrzała na mnie zdziwiona. Wiem, że była przekonana o tym, że znów zacznę nawijać o sobie, a tymczasem ja zobaczyłam w tym co mówiła prawdę i postanowiłam się poprawić. Ba, postanowiłam się zmienić. Zostawić Harry'ego i Mathew w poprzednim rozdziale. Ale jednak każdy rozdział trzeba skończyć. - Muszę porozmawiać z Sereną. Czuję, że ma coś do powiedzenia.
Wszyscy westchnęli głęboko w odpowiedzi i tylko spojrzeli na mnie, mówiąc mi tymi spojrzeniami, abym dała sobie spokój. Ja jednak z całego serca nie chciałam się poddawać, chciałam, aby to wszystko było skończone, a do tego potrzebowałam informacji, których nie miałam, ale miała Serena. Biorąc pod uwagę, że ja miałam Serenę, to mogłam mieć te informacje, gdybym się tylko postarała. To proste, ją trzeba wziąć na litość. Dobrze ją znałam i mogła zmienić wygląd, zamienić się w narkomankę, to jednak dalej była w niej gdzieś głęboko cząstka mojej starej Sereny, którą mocno kochałam, a ona kochała mnie. Tęskniłam za nią, ale nie mogłam nic poradzić na to, że się stoczyła. Byłam jej nawet w stanie wybaczyć to co zrobiła, ale ona także musiała chcieć się zmienić. Starania zawsze w końcu muszą być dwustronne.
- Odpuść sobie - mruknął Niall z przekąsem, spoglądając na drzwi, za którymi była dziewczyna. - To nic nie da. Próbowaliśmy, Rossie. Poza tym nie jesteście już przyjaciółkami. Jakbyś zapomniała, to ona chciała cię zabić, więc raczej nie darzy cię jakąś większą sympatią.
- Odezwał się ten, który kiedykolwiek zrobił dla niej cokolwiek dobrego - odpyskowałam szybko, bo Niall mógł być moim najlepszym przyjacielem, ale to nie zmieniało faktu o tym, że mógł rzucać obelgami na prawo i lewo, a przy tym być bezkarnym. No nie przesadzajmy. - Mam ci przypomnieć o tym jak zaliczyłeś ją na imprezie i później cała szkoła się z niej śmiała? - Mruknęłam, unosząc brew, żeby go nieco zgiąć.
Ten tylko załamał komicznie ręce.
- Ale to było ponad osiem miesięcy temu!
Wywróciłam na niego oczami i weszłam do pokoju, w którym siedziała Rena. Wgapiała się w wiadomości, które leciały w telewziji, z kompletnie nieobecną miną. Znając życie była na głodzie. Ja i moje szczęście.
- Chcę pogadać - powiedziałam, zagradzając jej drogę patrzenia, a ona tylko oparła się o oparcie fotela, zamknęła oczy i słuchała dalej prezentera. Wywróciłam oczami i wyłączyłam telewizję. - Daj spokój, przecież znałaś Kim i Carl'a. Mogę się założyć, że nie chcesz, aby Mathew zrobił im coś złego. Serena, pomóż mi. Jesteś ostatnią nadzieją - poprosiłam cicho, sprawiając, że na mnie spojrzała.
- Nie pomogę ci - powiedziała ostro, patrząc mi prosto w oczy. - W którymś momencie naszej niby przyjaźni zorientowałam się jak mało dla ciebie znaczyłam. Teraz zapłaczisz za pomiatanie mną i moimi oczuciami - syknęła.
- Jakimi uczuciami?! - Wkurzyłam się, wymachując rękami na wszelkie strony. - Ty już nie masz uczuć, Ser! Jesteś pusta! A nasza przyjaźń zawsze była dla mnie ważna!
- Gówno prawda! - Krzyknęła, zrywając się z miejsca i uderzając we mnie piorunami. - Nic dla ciebie nigdy nie znaczyłam i wiele razy dałaś mi to do zrozumienia, Rose! Nie interesowało cię to co działo się dookoła mnie, ani sama moja osoba! Byłam dla ciebie nikim!
Prychnęłam, słuchając tego co wygadywała. Zawsze była dla mnie jedną z najważniejszych osób. Jak wogóle mogła twierdzić inaczej?! No okej, to, że kiedyś nie posłuchałam, kiedy do mnie mówiła, albo na nią nakrzyczałam, bo miałam zły dzień wcale nie znaczyły, że nie była dla mnie nikim ważnym! Miałam Kim, Liam'a i innych, ale także Serenę. Nie należała do ich grona, bo była inna. Znałam ją ze szkoły, ich poznałam na ulicy, nauczyli mnie życia, a ona nauczyła mnie uczuć. Jak mogła sama o nich zapomnieć?!
- Byłaś dla mnie wszystkim, Rena! - Wydarłam się, a po moich policzkach popłynęły łzy. Dziewczyna zamilkła, widząc mój stan. - Ale masz rację, to ja byłam tą okropną w naszej przyjaźni, tą, która nie słuchała o twoich zmartwieniach, która miała cię w nosie. Zawsze byłam taka lekceważąca, ale kochałam cię. Nigdy nie chciałam, żebyś tak skończyła - szepnęłam. - To moja wina, całkowicie moja - powiedziałam, spoglądając jej z bólem w oczy. - Nie chcę, aby płacił za to ktoś inny, Ser.
Dziewczyna zaśmiała się i podeszła do mnie z tym morderczym uśmieszkiem i spojrzeniem, od którego moje serce pękało. Nie chciałam, aby się zniszczyła, a zrobiła to przeze mnie. To była całkowicie moja wina. Tylko moja.
- Przepraszam - powiedziałam, a ona zatrzymała się w pół roku i spojrzała na mnie zaskoczona, a ja chciałam tylko, żeby wiedziała, że było mi przykro.
W tych wyblakłych oczach zobaczyłam moją starą przyjaciółkę. Miała wciąż te same oczy, tak samo duże i piękne, nieco wyblakły, ale były jej. Takie jak zawsze. Takie jakie zapamiętałam. A to był znak, że nie mogła zmienić się całkiem, że cząstka jej wciąż tam była. Musiała być, bo onaczej nawet nie dałaby mi dojść do słowa.
- Przepraszam za to co ci zrobiłam - powiedziałam podchodząc do niej, a ona z każdym moim kolejnym krokiem robiła się coraz bardziej zdziwiona i przestraszona. Jej oczy stawały się coraz większe, a ja z każdym krokiem zdawałam sobie sprawę, że nie przestałam jej kochać. Zawsze będę ją kochać, nawet kiedy ona będzie chciała mnie zabić. Bo jeśli ktoś już wkroczy do naszego serca, to zostanie w nim już do końca. Nie pozbędziemy się go już nigdy. - Wiem, że to moja wina, więc nie zaprzeczaj - mówiłam, wciąż idąc w jej stronę. - Ale ja nigdy nie przestanę cię kochać, Rena. Zawsze będziesz w moim sercu, więc jeśli ty też mnie kiedyś kochałaś, to musisz wierzyć w to, że się pogodzimy. Nasza przyjaźń nie umarła - pokręciłam głową, czując jak po moich policzkach płyną łzy, a w jej oczach widziałam to samo. - Ona jest wieczna, skarbie. Wszystko ci wybaczę. To nic, że chciałaś mnie zabić, bo wiem, że to ja tutaj zawiniłam. Widzę co się z tobą dzieje - powiedziałam miękko, biorąc jej twarz w dłonie i oglądając to jak się zniszczyła. - Jakoś cię z tego wyciągniemy, okej? Będzie dobrze, tak? - Spytałam, czując jak płacz ogarnia mnie jeszcze bardziej, ale kiedy Serena przytaknęła mi, rozpłakałam się na dobre i wpadłam w jej objęcia.
- Obiecaj mi, że nigdy mnie nie zostawisz - poprosiła łkając, a ja tylko zapłakałam obietnicę i znów pogrążyłam się w płaczu, który z jednej strony był, ponieważ cieszyłam się, a z drugiej strony, bo nie chciałam aby kiedykolwiek zaistniała taka sytuacja. - Przepraszam, że byłam taka zła - zaszlochała, a ja pogładziłam ją po plecach.
- To nic, serio - powiedziałam, pociągając nosem i odsuwając się od niej, aby złapać jej twarz w dłonie. - Wiem, że coś wiesz - szepnęłam. - Nie pozwól na to, aby Mathew zabił niewinne osoby, Rena. To twoja decyzja, ale pomożesz im, pomagając mi - powiedziałam szeptem, a ona skinęła głową.
Chwilę zastanawiała się nad tym co powinna powiedzieć, aż w końcu odezwała się:
- Ja sama nie wiem gdzie on jest, ale wiem, że powiadomi was gdzie macie przyjechać, kiedy wszystko będzie gotowe.
- Gotowe? - Spytałam, nie rozumiejąc.
- Najpierw chciał, żebyście się zmęczyli. Żeby wasza psychika padała, żebyście kłócili się między sobą, darli koty, przestali być najlepszymi przyjaciółmi, oporem dla siebie nawzajem - wymieniała. - Miał wywołać coś złego, ściągnąć policję, tłum ludzi, grozić śmiercią, odstawiać cyrk i postawić cię przed jakąś poważną decyzją - powiedziała wystraszona, znów szlochając.
- Jaką poważną decyzją? Nic nie rozumiem.
- Nie wiem więcej - zakwiliła. - Przepraszam, Rose. Mówił, że nie minie dużo czasu. Nic więcej. Po prostu kazał nam cię nastraszyć, ale ja nie chciałam na ciebie patrzeć. Po prostu pod wpływem chwili zachciałam pociągnąć za spust - tłumaczyła się, a ja tylko skinęłam głową.
Nie byłam na nią zła. Rozumiałam ją.
Po prostu na chwilę się zgubiła. Jak każdy.
- Już dobrze - pocałowałam czube jej głowy. - Teraz jesteś przy mnie, prawda? - Skinęła głową, uśmiechając się delikatnie, a ja przytuliłam ją znowu.
Kiedy chciałam wrócić z nią do reszty, mój telefon zadzwonił, a ja odwróciłam się na pięcie i szczerze zdziwiłam się, widząc wszystkich w pokoju Ser. Patrzyli na nas w ciszy, a kiedy ja spojrzałam zdezorientowana na Renę, ta tylko podeszła do Niall'a i ku mojemu zdziwieniu go przytuliła.
- Przepraszam, że z mojej winy do ciebie strzelili - powiedziała cicho, a blondyn objął ją ramionami i powiedział, że nic się nie stało.
Potem wszyscy zaczęli po kolei przytulać Serenę i witać ją wśród nas. Mówili jej, że wszystko będzie dobrze, że wszyscy pomożemy jej wyjść z nałogu, a ona po kilku minutach zaczęła płakać z radości i dziękować nam wszystkim.
Kochałam ich. Patrzyłam na nich w ciszy i zdawałam sobie sprawę z tego jak wielkie miałam szczęście, że miałam takich przyjaciół i jak bardzo ich kochałam.
Otarłam łzy z policzków i czym prędzej zabrałam się za odebranie połączenia, ponieważ mój telefon wciąż dzwonił i nie dawał mi spokoju ani na chwilkę,
Zdziwiłam się, widząc na ekranie zdjęcie uśmiechniętej mordki mojego brata. Dlaczego on dzwonił?
Nie chciałam mieszać i jego w to co się działo. On miał Emmę, musiał być dla niej ojcem i nie mogłam pozwolić na to, aby i on miał przeze mnie kłopoty.
Z westchnieniem jednak odebrałam telefon.
- Cześć, Sam - przywitałam się promiennie, zerkając prosząco na Brooklyn, żeby coś zrobiła, a ona tylko patrzyła na mnie zdziwiona, więc wywróciłam oczami.
- Cześć, kochanie - przywitał się miło. - Trochę stęskniłem się za twoim głosem - powiedział, a ja uśmiechnęłam się smutno.
- Ja też tęskniłam, Sam.
- Ale nie dlatego dzwonię - poprawił się. - Nie mam pojęcia dlaczego Kim, mama i Carl lecą w wiadomościach. To jakiś słaby dowcip, czy jak? - Zaśmiał się zdziwiony, a dokładnie w momencie, w którym sięgnęłam zszokowana po pilot, do mieszkania wbiegł zsapany Harry.
- Zaczęło się - oznajmił, a ja przełknęłam nerwowo ślinę.
- Muszę kończyć, Sam - szepnęłam, rozłączając się i pozostawiając brata w nieświadomości.
Chwilkę później włączyłam wiadomości i widok, który zobaczyłam sprawił, że musiałam usiąść. Kim, Carl i nie wiadomo dlaczego mama przywiązani byli za ręce do budynku, a raczej wisieli na jego ścianie, a wielki wyświetlacz, pokazywał Mathew, który przemawiał do wszystkich zebranych z niewiadomego miejsca.
- Mam ich wszystkich na muszce. Czekam na ciebie, Rose. Co dziesięć minut zabiję jedną osobę z trzech skazanych. Kolejność nie jest ustalona - zaśmiał się sucho. - Niech zadecyduje o tym wyliczanka, co ty na to? Do policji, w tym budynku mnie nie ma. Darujcie sobie. Widzę wszystko doskonale i jeśli ktokolwiek zechce uwolnić moje przyszłe ofiary, to skończy pod ziemią. Wszystko zależy od ciebie, Rose. Możesz uratować ich wszystkich, lub nie uratować niokogo. Jak wolisz. To twoja decyzja. Wiesz co chcę w zamian. Mniejsza... Twój zegar tyka. Włączam stoper - powiedział i po chwili nad ekranem pokazującym jego twarz ukazało się mordercze odliczanie. - Masz dziesięć minut, Rose.
Czułam, że zaraz zwymiotuję. Miałam ochotę umierać. Wszyscy w pomieszczeniu patrzyli na mnie w szoku, Harry chciał nawet podejść, ale nie odważył się.
- Czego chce w zamian? - Zapytał Louis, a ja podniosłam na niego pusty wzrok.
- Mnie - odpowiedziałam, na co Harry zaczął kręcić głową, jakby nie chciał tego do siebie dopuścić. - I dostanie to czego chce.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeśli czytasz = skomentuj!
Ja także poświęcam czas na pisanie na tym blogu :*