wtorek, 29 września 2015

Rozdział 4

- Zamęczysz się - stwierdził Harry, chodząc za mną po domu, podczas gdy ja zbierałam najpotrzebniejsze mi rzeczy, gdyż miałam plan pojechania w odwiedziny do byłej dziewczyny Mathew. - Dlaczego to robisz?
- Co takiego? - Zapytałam z wyżutem, zatrzymując się przed drzwiami i odwracając się do chłopaka, ponieważ miałam już serdecznie dość tego, że łaził za mną bez przerwy jakbym miała się nagle wywrócić.
On mi po prostu nie ufał, to było widać i strasznie mnie to bolało. No bo jak on wogóle śmiał wracać po pół roku, podczas gdy ja walczyłam przez ten czas o własne życie, i nagle interesować się mną i tym, czy będzie musiał iść na mój pogrzeb?
- Cały czas jesteś w biegu, nie interesuje cię wogóle to, że ty też powinnaś czasami odpocząć. Wytłumacz mi dlaczego to robisz, do cholery! - Krzyknął, a ja zmrużyłam powieki, ponieważ jak on mógł teraz na mnie krzyczeć i zachowywać się jakby miał na mnie jakikolwiek wpływ i jakby mu zależało?
Cholerny kłamca!
- Och, jasne, że ci wytłumaczę, kochany - powiedziałam przymilnie, zakładając na nogi wysokie szpilki, dzięki którym byłam tego samego wzrostu co on. - Ja nie mam w zanadrzu przywileju odpoczywania przez pieprzone pół roku, bo Kim może w tej chwili umierać! Dlatego!
Poprawiłam swoją nienaturalnie krótką sukienkę i zaciągnęłam na ramię torebkę, żeby później posłać chłopakowi wściekłe spojrzenie i opuścić mieszkanie, głośno trzaskając przy tym drzwiami. Po kilku sekundach usłyszałam kroki na klatce schodowej i po chwili przede mną stanął zdyszany Harry, który nieumiejętnie starał się złapać oddech.
- Bieganie ci nie służy - mruknęłam z przekąsem, wymijając go. - Po co za mną chodzisz?
- Jeśli myślisz, że pozwolę ci samej  jechać w poszukiwaniach czegokolwiek związanego z Mathew, to się grubo mylisz. Będę ci towarzyszył - oznajmił, a mnie coś ścisnęło w latce piersiowej.
- Nie ma mowy - zaoponowałam stanowczo, odwracając się do niego momentalnie. - Robię to dla twojego dobra. Lepiej wróć do mieszkania i na mnie zaczekaj, przecież nic mi nie będzie.
- Żartujesz sobie ze mnie? - Oburzył się. - Jeśli Mathew cię znajdzie, czeka cię...
- Szybka kulka w głowę - zakończyłam, a on spojrzał na mnie zaskoczony. - Wiem. A teraz zapytaj sam siebie jak skończysz ty, jeżeli on dowie się, że żyjesz. Obedrze ze skóry, podpali, utopi, możliwości jest wiele i każda niestety bardzo bolesna. Ja skończę szybko, ty nie. I dlatego pojadę sama - wyjaśniłam, wymieniając szybko na palcach możliwości śmierci chłopaka.
On zmrużył na mnie oczy i wypuścił głośno powietrze, przez co wywróciłam oczami, bo nie wiem dlaczego, ale mnie to zdenerwowało. Odwróciłam się od niego i ruszyłam na parking, kilka razy o mało się nie wywracając przez swoje niby idealne buty. W międzyczasie sprawdziłam w torebce czy na pewno mam dokumenty i prawo jazdy przy sobie, a kiedy stwierdziłam, że tak, z uśmiechem podniosłam głowę i mało nie dostałam zawału, widząc przed sobą loczka. Skończyło się jedynie na tym, że głośno wrzasnęłam i upadłam na jego klatkę piersiową, na co on podniósł mnie zirytowany do pionu.
- Przestań się tak skradać, do cholery! - Uniosłam głos, oburzona i zaczęłam nerwowo wymachiwać rękami na wszystkie strony, ponieważ nie byłam do końca pewna tego jak powinnam się zachować w takiej sytuacji.
- Wybacz, ale zagłuszyło mnie klikanie twoich butów o chodnik - zaśmiał się, a ja niczym obrażone dziecko zrobiłam głupią minę, która powinna wyrażać moje oburzenie, i skrzyżowałam ręce na piersiach.
- Poza tym wyraźnie powiedziałam ci, że nie pojedziesz ze mną, więc nie mam bladego pojęcia dlaczego nie uprzykrzasz życia komukolwiek innemu - mruknęłam, wymijając go i wsiadając do samochodu, ponieważ stał tuż obok.
Chłopak zdenerwowany wywrócił oczami i zatrzymał drzwi od strony kierowcy, hamując mi odjazd, bo bałam się ruszyć z nim przyklejonym do drzwi. Westchnęłam zmęczona i przetarłam powieki.
Serio nie miałam siły na przekomażanie się z nim.
- Rossie - zaczął, a ja spojrzałam na niego wrednie.
- Dla ciebie Rose - warknęłam. - Serio nie mam ani czasu ani ochoty na opierdalanie się, tłumacząc ci, że nie możesz ze mną pojechać ze względu na chociażby twoje bezpieczeństwo, Harry.
- Nie rozumiem dlaczego moje bezpieczeństwo cię aż tak interesuje, szczerze mówiąc. Cały czas traktujesz mnie jak ścierę, poniżasz mnie i mi nie ufasz, więc co cię obchodzi co się ze mną stanie?
Czując smak przegranej wbiłam się w siedzenie i tępo patrzyłam przed siebie, czując na sobie jego wzrok. Wiedziałam, że wygrał tę minimalną potyczkę, a ja serio nie chciałam tego przyznawać, ale stwiając opór przegrana byłaby jeszcze gorsza.
- Po prostu mnie to obchodzi - fuknęłam. - Odejdź. Śpieszę się.
Chłopak posłał mi tryumfalny uśmieszek, na co zacisnęłam mocniej wargi.
- A poza tym nie ubierasz się w taki wyzywający sposób na codzień - zauważył, lustrując uważnie moje nogi, a później bez skrępowania oblizał seksownie wargi.
- Ugh - jęknęłam. - Ale z ciebie dupek.
Chciałam zatrzasnąć drzwi, nie zwracając uwagi na to, czy złamię mu palec czy coś innego, ale przerwał mi:
- Nie, poczekaj! - Wywracając oczami zatrzymałam drzwi i spojrzałam na niego wyczekująco. - Tak właściwie to gdzie ty jedziesz?
- Dziewczyna jest barmanką - powiedziałam, wzdychając. - I aktualnie znajduje się w pracy, więc jadę do klubu, żeby poprosić ją na słówko.
On przez chwilę coś analizował, a gdy doszedł do niego sens moich słów, szybko krzyknął:
- Nie! Czy ty wiesz, dziewczyno, ile w takich miejscach jest gwałcicieli?!
- Nie jadę tam pić ani seksić się z nieznajomymi, okej? - Jęknęłam zrezygnowana. - Chcę pogadać, doszło do ciebie? Po - ga - dać. Za to nie zabijają, idioto.
- Dobra, a więc jadę z tobą - oznajmił z uśmiechem i wsiadł szybko na miejsce pasażera.
Spojrzałam na niego jak na frajera z zespołem downa, ale skomentował to tylko w ten sposób:
- No co? Nie jadę tam, żeby dać się zabić. Chcę tylko popatrzeć jak rozmawiasz z byłą Mathew, czaisz? Po - pa - trzeć. Za to nie zabijają, Rose.
- Ugh! - Warknęłam, naciskając na gaz.



Wiem, że długo nie było, a ten jest krótki, ale w szkole mam straszny zapieprz. 
Jeszcze do tego testy IBK mnie zabiły, bo totalnie obałam chemię i WOS. Super, nie?
Przepraszam, ale mam dość nauki na ten semestr, a na dodatek jeszcze w tym tygodniu czeka mnie kartkówka i dyktando z polskiego i kartkówka z historii.
Niech mnie ktoś zabije ;-;
postaram się dodawać częściej, ale nic nie obiecuję 
Kocham was <3 
P.S. jest tu jeszcze ktoś?

2 komentarze:

  1. Ja jeszcze jestem i czekam co będzie dalej. Kocham to ff i uwielbiam je czytać. Super piszesz tylko tak dalej ❤❤ Mam do Ciebie proźbę... Napiszesz następnego z dedykacją dla mnie? Kocham ❤
    /Zuzka

    OdpowiedzUsuń
  2. Jestem i czekam :)/ Agata

    OdpowiedzUsuń

Jeśli czytasz = skomentuj!
Ja także poświęcam czas na pisanie na tym blogu :*