czwartek, 28 maja 2015

Rozdział 22

Mój telefon rozdzwonił się wcześnie rano, ale nie zdziwiło mnie to za bardzo. W ostatnim czasie ludzie czerpali przyjemność z wybudzania mnie akurat w najmniej odpowiednim momencie. Mozolnie podniosłam słuchawkę i przyciągnęłam ją do ucha, ale ona nadal natarczywie grała piosenkę Ellie Goulding. Dopiero w tamtym momencie zdałam sobie sprawę z tego iż nie nacisnęłam zielonej słuchawki, co zrobiłam bez zbędnej przerwy.
- Halo?- Zapytałam zaspana przecierając ręką powieki, które same opadały bez siły.
- Obudziłem?- Usłyszałam rozbawiony męski głos po drugiej stronie słuchawki. Nie potrafiłam go rozpoznać pomimo, że kojarzyłam skądś tą osobę.- Nie sądziłem, że jesteś aż takim śpiochem.
- Kto mówi?- Zapytałam bez zbędnych dopowiedzeń. Byłam zmęczona, a w takim stanie nie za bardzo przemyślam, co mogę palnąć, toteż właśnie w taki sposób słowa opuściły moje usta.
- Um, no tak, mogłem się najpierw przedstawić - odchrząknął.- Tutaj Patrick. Poznałaś mnie podczas...
- Wiem kim jesteś - przerwałam mu w połowie zdania.- Nie dzwoniłeś 2 tygodnie po poproszeniu mnie o numer, więc uznałam, że nie chciałeś się spotkać.
- Oh, wybacz. Miałem mnóstwo pracy przy aktach odwiedzających więźniów. Byłem cholernie zarobiony i czasem brakowało mi czasu, żeby się podrapać, a co dopiero zadzwonić do pięknej kobiety - mruknął do słuchawki, a moje policzki mimowolnie zaróżowiły się na jego miły komplement.
Dodatkowa informacja, że mężczyzna miał dostęp do archiwum sprawiła iż miałam ochotę skakać w miejscu ze szczęścia. Może, gdybym pozwoliła mu na nieco więcej niż normalnie, na przykład pocałowałabym go w taki sposób, że nawet jego wrogowie poczuliby przyjemność, to pozwoliłby mi pójść ze sobą do pracy, a ja poszperałbym nieco w papierach Mathew.
- Ile ty masz lat?- Wypaliłam z uśmiechem na ustach.
- Ja?- Oburzył się.- A ty?
- Mam 19 - westchnęłam.- Błagam, nie mów, że jesteś 10 lat starszy.
- Oh, nie, no co ty - zaśmiał się.- Połowę mniej. Słuchaj, dzwonię, żeby zapytać cię, czy masz może jutro wolny wieczór.
- To zależy - mruknęłam zamyślając się nad tym w jaki sposób miałabym znów dostać się do Londynu.
- Od czego?
- Od tego o co chcesz zapytać - powiedziałam śmiejąc się cichutko.
- No tak - westchnął.- Chciałem zaprosić cię na kolację. Mam już rezerwację, więc lepiej, żebyś się zgodziła.
Prychnęłam odciągając słuchawkę od ucha.
Przyjemniaczek. 
Przewróciłam oczami znów przyciągając komórkę. Ciekawe w jaki sposób ja miałabym wytrzymać w jego towarzystwie przez cały wieczór?
- Jutro?- Upewniłam się tylko.
- No tak.
- Mam jutro wolny wieczór - zaśmiałam się wymuszenie i usłyszałam jego chichot po drugiej stronie.
- Więc jesteśmy umówieni?
- Tak, jesteśmy umówieni - mruknęłam niezadowolona, a potem usłyszałam tylko koniec połączenia.
Westchnęłam przeciągle i wstałam z łóżka czując jak bardzo głodna byłam.


'Obudziłam się, Harry'ego nie było obok mnie. Szybko usiadłam, złapałam z szafki naszyjnik i zawiesiłam go na swojej szyi. Wzięłam w rękę zawieszkę i trochę się uspokoiłam, nie wiem w jaki sposób, ale uspokajała mnie wiedza, że zawieszka jest na swoim miejscu. Przetarłam oczy i rozciągnęłam się, potem wstałam i zaczęłam wołać Harry'ego.
- W kuchni!- krzyknął, podążyłam za jego głosem i weszłam do niewielkiego pomieszczenia. Chłopak stał na środku i coś robił, pachniało pięknie.
- Co to?- Zapytałam siadając na krześle obok stolika.
- Omlety, jadłaś kiedyś?- Zapytał uśmiechając się do mnie.
Miałam obsesję na punkcie jego dołeczków, były zbyt piękne, tak jak jego oczy.
- Nie - pokiwałam głową śmiejąc się.
- No to zaraz zjesz.'



Jak na złość w lodówce nie było niczego poza marchewkami Louis'a, których chłopak, na domiar złego, strzegł jak oka w głowie, więc nie miałam wyjścia i najnormalniej postanowiłam udać się na miasto by zjeść tam śniadanie i na spokojnie przemyśleć w jaki sposób przekażę reszcie wiadomość o powrocie do Londynu.
Hej, mam randkę, musimy wracać. 
Dobre.
Tak, tak, to ich na pewno przekona.
Ehh...
Nie ma co się oszukiwać, przyznać musiałam, że nie pojechaliby ze mną bez wyznania prawdy. Ale prawdy nie mogłam im powiedzieć. Gdyby się dowiedzieli, że oszukiwałam ich przez pół roku, to ich przyjaźń miałabym z głowy.
Niall i tak był na mnie cięty, więc starałam się jak najmniej podpadać podczas wspólnego spędzania czasu. Co by zrobił, gdybym nagle powiedziała mu całą prawdę dotyczącą Harry'ego, jego pracy i mojej roli w zamknięciu reszty tych zbirów?
Powiedziałby, że się na mnie zawiódł, to na pewno. Możliwe, że byłyby jeszcze jakieś krzyki i obelgi w moim kierunku, ale blondyn nie był na tyle wredny by podkopywać moją wiarę w siebie i swoje możliwości, a to tak by się właśnie zapewne skończyło.
Starając się wyrzucić te myśli z głowy, weszłam do sklepu i zakupiłam 10 bułek, by zrobić wszystkim niespodziankowe śniadanie. Haha, oczywiście były to bułki jedynie dla Niall'a, resztę, czyli pszenne kupiłam dwa razy więcej, bo wszyscy moi przyjaciele jeść lubili, nie wspominając o mnie.
Dokupiłam jeszcze pasztet, sałatę, szynkę i inne produkty potrzebne do wspólnego śniadania, a następnie udałam się do kasy, gdzie zapłaciłam wysoką cenę.
Miałam dość płacenia na ten dzień.
Z jękiem po wydanych pieniądzach wyszłam ze sklepu i zaczęłam przeciskać się przez tłum przechodniów by dojść do swojego hotelu na drugiej stronie ulicy. Kilka razy potrąciłam jakieś przypadkowe osoby, ale nie przejmowałam się takimi drobiazgami jak przepraszanie, nie miałam na to ani czasu, ani ochoty. Mój żołądek wołał o pożywienie, musiałam mu ulec.
Aż do czasu, kiedy wpadł na mnie wysoki mężczyzna, a ja upadłam na ziemię, zbijając sobie tym mocno tyłek. Zanim się obejrzałam duża dłoń pociągnęła mnie ku górze, a ja zauważyłam, że był to ten sam facet, którego widziałam w Mc, znowu miał na głowie głęboki kaptur, a jego zielone oczy świdrowały moją twarz bardzo uważnie. Nerwowo przełknęłam ślinę zdając sobie sprawę z tego jak bardzo jego włosy przypominały mi loki Harry'ego, a oczy sprawiały, że wariowałam i walczyłam z sobą samą, by siłą nie zedrzeć mu tego worka z głowy i nie przekonać się o tym, że miłość mojego życia leżała głęboko pod ziemią.
- Przepraszam - jego silny głos rozległ się w mojej głowie. Typowa dla Harry'ego chrypka, jaką ten ktoś posiadał sprawiła iż byłam niemal pewna tego, że był to ten cholerny loczek. Kompletnie oniemiała otworzyłam szeroko oczy i nie wiedzieć czemu, ale nie byłam w stanie podnieść głowy i spojrzeć na Harry'ego. Bo to był na pewno on, no chyba, że miałam omamy. Wierzyłam w to, że miłość mojego życia, która powinna przewracać się w grobie, stała w tamtej chwili przede mną i mieszała w moim umyśle, który i tak był poplątany.
Czy łatwiejsze byłoby gdybym spojrzała na niego i przekonała się, że przez równe pół roku on był gdzieś, a ja przeżywałam najgorszy czas w moim życiu? Czy ułatwiłaby mi życie informacja o tym, że postanowił wrócić dopiero kiedy seryjny morderca zapragnął mojej głowy? Czy aby na pewno chciałam by wrócił po tym wszystkim, co przeszłam? Na Boga, już zaczynałam sobie radzić!
Miłość. Czułam miłość. Nie ważne co by zrobił, nie potrafiłam przestać go kochać, nie ważne czy wróciłby po jednym dniu, szczęściu miesiącach czy też 50 latach. Miłość do jego osoby nie potrafiła wygasnąć ani się osłabić. Nie po tym jak piękne chwile przeżyłam w jego towarzystwie. Nie po tym jak wyznałam mu wszystkie swoje smutki, a już na pewno nie po tym jak dowiedziałam się o jego piosenkach z dedykacją dla mnie. Więc nawet jeśli bym chciała zrezygnować - to nie potrafiłam.
Chcąc, nie chcąc, coś mnie do niego ciągnęło.

- Chcę umrzeć - wymamrotałam cicho. Słysząc to Harry się przysunął i mnie przytulił.
- Czasami nie trzeba ginąć by umrzeć - wyszeptał w moje ucho.
Podniosłam głowę nie rozumiejąc o co mu chodzi.
- Osoby wyjątkowe takie jak ty nie potrzebują prawdziwej śmierci by umrzeć. Czasem wystarczy ją sobie wyobrazić i wszystkie złe emocje znikają, umierają tam w środku.

- Ładny naszyjnik - Harry(?) dotknął mojego wisiorka, a mnie przeszedł dreszcz.

- Co to?- Zapytał wskazując naszyjnik leżący na szafce nocnej.
- Nic ważnego - ucięłam krótko.- Tylko naszyjnik.
Podszedł bliżej i wziął go do ręki.
- Złoto?- Zapytał unosząc brew, spojrzał na mnie oczekując odpowiedzi.
- Tak - powiedziałam cicho.
- Skąd go masz?
Co go tak ciekawiło?
- Ukradłam tydzień temu, a co? Należał do twojej mamy?- Zapytałam sarkastycznie, wkurzał mnie powoli, jakbym nie mogła mieć złotego naszyjnika.... To chore.
- Lepiej powiedz prawdę.
- Dostałam go na komunię, okej? Od babci - westchnęłam.
- Super - uśmiechnął się po czym wślizgnął się pod kołdrę obok mnie.- Kiedyś ją poznam.
- Podoba ci się?- zapytałam patrząc z zamyśleniem na jego 'dziwny' uśmiech.
- Jest śliczny.

- Podoba ci się?- Zapytałam ze wciąż spuszczoną głową. Byłam pewna, że pamiętał. I faktycznie, poczułam, że przestał się uśmiechać, a zaraz potem zabrał rękę chowając ją do kieszeni bluzy.
- Upadły pani zakupy - zauważył, a ja strzeliłam sobie mentalnego policzka i natychmiast rzuciłam się na ratunek moim cierpiącym bułkom.
Kiedy gotowa do kontrowersacji z nieznajomym znajomym podniosłam się z brudnej ziemi, jego już tam nie było. Szukałam go gorączkowo ze świadomością iż jeśli go nie znajdę, to przepadło. Wiedziałam, że możliwość przebywania tak blisko z kimś kto mi przypominał Harry'ego, niekoniecznie nim będąc, byłaby dla mnie jednocześnie wielkim końcem z dodatkowym przytupem oraz chwilowym rajem.
Kurde, kochałam go, tak cholernie go kochałam.
Już kompletnie zdezorientowana i w kropce, zaczepiłam przypadkową kobietę, która stała obok mnie na przejściu od dłuższego czasu.
- Przepraszam - westchnęłam czując, że łzy napływają mi do oczu.- Czy nie widziała pani może w którym kierunku odszedł mężczyzna, który mnie popchnął?
- Ktoś panią popchnął?- Zapytała zaskoczona, a ja poczułam, że faktycznie musiałam zwariować. Czyli Harry był tylko moim wymysłem, jego tam nie było, ani jego, ani tajemniczego nieznajomego, który by mi go przypominał. Pusto. Było pusto.
- Nie - powiedziałam czując jak łzy płyną wąską strużką po moim delikatnym policzku.- Nie, nikogo tutaj nie było.
















-----------------------------------------------
Nie wiem czemu, ale uwielbiam ten rozdział ^^
Ma w sobie... to coś xD 
Powracam do was! Sama w to nie wierzę! (Znaczy ukradłam laptopa i mogę dodać, a tak konkretnie to wracam jutro xD) 
Kocham was <3 

3 komentarze:

  1. Jezu... rozdział wspaniały. Co to za chłopak?! Kocham, kocham, kocham <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Nawet nie wiesz jak bardzo jestem ciekawa tego chłopaka :0 to ff jest takie emocjonujące że AAA. To tyle w temacie oprócz tego że świetny rozdział :* //Basia K. Czyli wierna fanka memories :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. jejku ^^ nie sądziłam, że będę miała takich czytelników <3 (nie sądziłam, że będę miała jakichś w ogóle) ale mi serce wali xD

      Usuń

Jeśli czytasz = skomentuj!
Ja także poświęcam czas na pisanie na tym blogu :*