piątek, 20 lutego 2015

Rozdział 3

Niall's P.O.V. 

2 dni później

Siedziałem przed telewizorem i oglądałem wiadomości jak co dzień. Stało się to dla mnie rutyną, chciałem sprawdzać co dzieje się na świecie i mieć nad tam jakąś minimalną kontrolę. Na wszelki wypadek wiedziałem też co mogłoby zagrażać Rose. 
Nie było jej. Jako niania pracowała na stałe u dwójki rodzin gdzie opiekowała się Brian'em i Hope, która raczej nie wymagała zbyt dużej opieki zwarzając na to, że miała 11 lat. 
Poza tą dwójką, którą Rossie opiekowała się w środy, piątki i soboty była do wynajęcia jednorazowo przez co dokładnie nie było wiadomo kiedy jej nie będzie. Rzadko jednak bywało tak, że nie miała wolnego dnia. 
Telewizor nie dostarczył mi zbytnio ważnych informacji i gdy miałem go wyłączać prezenterka powiedziała:
- Po przerwie powiemy jeszcze o katastrofie lotniczej, powodzi i wpłaceniu kaucji za niejakiego Mathew K., który trafił do więzienia niecałe pół roku temu!
Później włączyły się reklamy, ale kiedy usłyszałem, że z więzienia wyszedł Mathew... Z nazwiskiem na 'K', który trafił tam pół roku temu, akurat wtedy kiedy wyłapano zbirów dla których pracował ten popieprzeniec Harry i którzy chcieli zabić (moją) siostrunię coś we mnie buzowało więc postanowiłem poczekać na to aż będą mówić o tym... kimś. 
Czekałem jakieś 15 minut, reklamy serio są za długie. 
- Z więzienia wypuszczono niejakiego Mathew K., który trafił tam niecałe pół roku temu. Mężczyzna opuścił miejsce swojego pobytu za sprawą niewyobrażalnie wysokiej kaucji, którą wpłacił anonimowy obywatel Londynu. Chcieliśmy jedynie przypomnieć, że Mathew K. powinien odsiedzieć 3,5 roku według decyzji sądu. Został skazany za sprzedaż narkotyków i w jego przypadku został bardzo ulgowo potraktowany. Wyrok gorzej sięgnął jego ojca, który dostał dożywocie za prowadzenie bardzo dziwnej organizacji w której pracowali między innymi płatni mordercy oraz złodzieje. Mamy nadzieję, że Mathew nie będzie się mścić na osobie przez którą on, jego ojciec i wszyscy przyjaciele trafili do więzienia choć jej torzsamość jest nadal nieznana. 
Kobieta skończyła swój długi monolog, a mnie zemdliło. 
To był ten Mathew. 
Jeśli wyszedł...
Jeśli kaucję wpłacił ktoś z dostępem do jego konta to tak naprawdę on sam wpłacił za siebie kaucję i z całą pewnością będzie chciał się mścić. 
Będzie chciał dokonać zemsty na Rossie. 
Na mojej Rossie. 


***


Rose's P.O.V.

Hope strasznie nie tolerowała mnie jako swojej niani. Głównie dlatego, że nie rozumiała dlaczego rodzice kazali jej mieć nianię w wieku 11 lat, prawie 12, tak właściwie to ja też tego nie ogarniałam. Ale wolałam się nie spierać skoro płacili mi porządne wynagrodzenie za właściwie samo siedzenie z ich córką. 
Hope była strasznie naburmuszona z powodu nieudanego sprawdzianu z matematyki więc wolałam jej bardziej nie wkurzać i sioedzieć cicho przed telewizorem gdzie włączona była stacja muzyczna. Akurat leciało 'Love Me Like You Do' Ellie Goulding, więć poruszałam głową w rytm piosenki i w końcu zażenowana i niezadowolona wyjęłam telefon z kieszeni spodni. 
- Co jest?- zapytała Hope widząc moją minę. 
Westchnęłam niezadowolona. 
- Spodobałą mi się ta piosenka.- powiedziałam wchodząc na stronę z której można było ściągać piosenki za darmo. 
- I? Czemu jesteś taka niezadowolona?
- Bo muszę ją ściągnąć.- westchnęłam - I ustawić na dzwonek...
- I to ma być problem?- oburzyła się dziewczyna - Już ja mam większe zmartwienia!
Machnęłam na nią ręką. 
- Wiesz jak mi się dzisiaj nic nie chce robić?- zapytałam ustawiając wcześniej wspomnianą piosenkę na dzwonek telefonu. 
Hope westchnęła ciężko. 
- A co wcześniej miałaś na dzwonku?
- Gangnam Style.- odparłam zapatrzona w ekran telefonu i nawet nie zauwarzyłam jak Hope wybuchnęła śmiechem z mojej odpowiedzi. 
- Serio?
- No... tak... Kiedyś tam miałam Gangnam Style na dzwonku, ale tobie chodziło o tą piosenkę przed Love Me Like You Do?- zapytałam zdając sobie sprawę z tego o co chodziło mojej podopiecznej. 
- Nie.- burknęła - Miałam na myśli jaką miałaś piosenkę na dzwonku 2 lata temu 8 grudnia, ogarnij się kobieto skoro to ty jesteś moją nianią, a nie na odwrót...- przewróciła teatralnie oczami na co westchnęłam zażenowana. 
- Wcześniej miałam na dzwonku 'I Kissed A Girl' Katy Perry skoro tak bardzo interesuje cię temat piosenek w telefonie. 
- Nie interesuje mnie.- pokręciła rozbawiona głową - Po prostu muszę się jakoś rozluźnić w te ostatnie 2 tygodnie szkoły... no i trochę cię rozkojarzyć żebyś nie mówiła mi, że nie odrabiam lekcji.
Zaśmiałam się głupio, odkręciłam jej głowę w stronę zeszytu i powiedziałam:
- Bardzo mądre. A teraz skończ odrabiać lekcje. 

Kilkanaście minut później Hope była uwolniona od zadania domowego i oglądałyśmy w spokoju Top Model bo dziewczyna strasznie na to nalegała więc w końcu uległam. 
- Myślę, że wygra numer 4, a ty?- zapytała, a ja wzruszyłam ramionami niezbyt zainteresowana tematem rozmowy - Chociaż gdybyś ty tam była to żadna nie miałaby szans...
- Niby czemu?- westchnęłam zdziwiona jej wypowiedzią. 
- No bo jesteś bardzo ładna. Chciałabym być taka ładna jak będę w twoim wieku.- dziewczyna zamyśliła się, a pstryknęłam ją w nos w zabawnym geście. 
- Ty będziesz o wiele ładniejsza ode mnie biorąc pod uwagę, że jestem okropnym brzydalem. 
- Nie jesteś!- oburzyła się Hope krzyżując ręce na piersi - Jesteś bardzo ładna i aż dziwne, że nie masz jeszcze chłopaka!
Słysząc te słowa zdębiałam. 
Chłopaka...
Harry...
Znów dopadły mnie wspomnienia...


'...- Zwidy?- zapytał.
- Nie widzę duchów.- zaprzeczyłam kręcąc głową.
Harry uśmiechnął się ciepło i przysunął do mnie.
- To chyba wiemy o sobie już dość dużo...-wyszeptał mi do ucha. Spuściłam lekko głowę.
- Mogę dotknąć twoich dołeczków?- wypaliłam nagle i zanim zorientowałam się, że powiedziałam to na głos Harry zdążył się zgodzić kiwnięciem głowy. Szybko przejechałam palcem po jego policzku i w końcu wzrokiem stanęłam na jego oczach, które patrzyły na mnie z zaciekawieniem. Nie spuszczając wzroku opuściłam rękę i bacznie obserwowałam jak twarz Harry'ego zbliża się powoli. Tak bardzo chciałam aby nasze wargi się złączyły. Jednak chcieć to nie to samo co móc chociaż niby nie było żadnych przeciwstawień to ja wiedziałam, że nie mogę.
Po prostu nie mogę.
Coś mnie do niego przyciągało i równocześnie kazało trzymać się z daleka.
Dziwne uczucie, nie polecam.
Lekko spuściłam głowę, tak bardzo chciałam, żeby moje usta nie wypuściły słów... Niestety...
- Przyjaźń jest dobra...-wyszeptałam mocno zaciskając powieki. - Nikogo nie rani zbyt mocno...'


Kłamałam. 
Wtedy kłamałam. 
Bo ta cholerna przyjaźń zrujnowała mi życie i tak zraniła, że przez pół roku nie mogłam opanować łez, które kumulowały się w moim ciele przez ten czas, a ja czułam, że już niedługo wybuchnę. 
Tak po prostu. 
Wybuchnę i nie przestanę już płakać. 
Bo nikt już nie dałby rady pozbierać martwych szczątków mojego serca i życia. A nawet gdyby to się komuś udało to na pewno nie zebrałby wszystkich, i te, które zostały na ziemi czy gdziekolwiek indziej utworzyłyby wielką dziurę, której nie załatałby największy bandaż. 
Po moim policzku zatoczyła się mała i ledwo widoczna łza, której całe szczęscie nie zauwarzyła Hope, a nie słysząc mojej odpowiedzi odwróciła się do telewizora i kontynuowała oglądanie. 
Szybko pociągnęłam nosem i wycierając lekko mokry policzek zapytałam:
- Co chcesz dostać na urodziny?
Dziewczyna spojżała na mnie. 
- Już myślałam, że nigdy nie zapytasz. Jakoś ostatnio coś się częściej zacinasz, dobrze się czujesz?
Posłałam jej łagodne i ciepłe spojrzenie. 
- To co chcesz dostać? To już za tydzień. 
- Wolność.- odparła, a ja zrobiłam zdziwioną minę - Nie chcę mieć niani. Znaczy... Nie zrozum mnie źle bo bardzo cię lubię, ale jestem już za stara na nianię. Dam sobie sama radę. 
Westchnęłam. 
Czyli, że niedługo zapowiadało się zwolnienie...




Wracając do domu rozmyślałam nad tym ile się zmieniło w moim życiu od kiedy pojawił się w nim Harry. Teraz wszystko wyglądało zupełnie inaczej. 
Matki nie było w dawnym domu, zamieszkała z tym prawnikiem, któremu urodziła synka, którego widziałam tylko na chrzścinach. 
Taak...
Kochana mamusia. 
Ojciec mieszkał w Polsce razem z Amandą z którą tworzył związek partnerski. 
Ja i Niall mieszkaliśmy razem. 
Zaprzyjźniłam się z Louis'em i Zayn'em tak jak Kim, Liam i Niall. 
Richard miał jeszcze pół roku więzienia za sprzedaż narkotyków, dostałby więcej, ale nie było żadnych dowodów na to, że zabił człowieka. Nie mogłabym nie wspomnieć o tym, że Richard był płatnym mordercą. Pomimo to był miły i bardzo fajny. Szybko mu zaufałam, ale musiałam się z nim pożegnać po miesiącu bliższej znajmości bo musiał odsiedzieć te jebane 10 miesięcy. 
Czekałam aż wyjdzie. 
Wiem, głupie, czekałam aż płatny morderca wyjdzie z więzienia bo go cholernie polubiłam. 
Brook mieszkała ze swoim najlepszym przyjacielem (tak jak ja) w Nowym Jorku (nie tak jak ja). 
Sam i Emma zamieszkali w bloku na przeciwko mojego i często nas odwiedzali, a Emma skończyła już 2 latka. 
Była słodkim dzieckiem. 
Z Sereną nie miałam kontaktu po tym jak kilka miesięcy wcześniej bez słowa wyjechała na studia. Nawet się nie pożegnała. 
Lily utrzymywała ze mną jako taki kontakt, ale byłyśmy raczej na poziomie słabych znajomych. Nigdy nie lubiłam jej jakoś bardzo, nie mówię, że jej nie lubiłam, była dla mnie raczej neutralna. 
A Harry umarł. 
I to było najbardziej druzgocące ze wszystkich zmian mojego życia. 
Właściwie to sama nie wiedziałam jak sobie radziłam bez niego. 
Serio. 
Wspomnień było coraz więcej i coraz częściej. Płakałam każdego dnia odczuwając coraz to większą pustkę, nienawiść do siebie i ból. 
Nienawidziłam się za to, że ta cholerna kula zamiast we mnie, tak jak miało być, znalazła się w nim przez co straciłam go na zawsze. 

'...- A ja sie w tobie głupia zakochałam!- wykrzyczałam i znów odwróciłam wzrok nie chcąc widzieć jego reakcji.
- C-co?- zapytał zaskoczony i chyba zmieszany - Jak to?
- To już raczej nie ważne, bo zaraz oboje utoniemy w studni. - przewróciłam oczami patrząc pod siebie - A fakt, że ... chciałeś mnie oddać na śmierć sprawił, że trzymałabym się od ciebie z daleka.
- Przepraszam...'

Jego ostatnie słowa wypowiedziane wsprost do mnie. 
'Przepraszam.'
Przeprosił mnie za to, że umarł?
Przeprosił mnie za to, że się w nim zakochałam?
Rozwścieczona zaczęłam krzyczeć i walić otwartymi rękami w kierownicę, która przecież nic nie zawiniła. 
- Dlaczego mnie zostawiłeś?!- wrzeszczałam zjeżdżając na pobocze - Dlaczego?!
Po krótkiej chwili moje wrzaski i krzyki zmieniły się w żałosne łkanie, a ja miałam ochotę się rozpłynąć. Nienawidziłam świata. 
- Umarłeś!!!- krzyczałam - Obiecałeś, że mnie nie zostawisz!


'...- Która godzina?- zapytałam podnosząc do góry głowę, znów spojrzałam mu w oczy i znów miałam ochotę się w nich utopić. Ta zieleń mnie przyciągała, ale też trochę onieśmielała. Czułam się taka mała, ale mogę powiedzieć, że w jego towarzystwie było dość przyjemne uczucie.
- Coś koło 23...-westchnął.
Kiwnęłam głową i ziewnęłam.
- Harry?
- Tak?
- Wiesz, że od dawna nikt nie był tak blisko mnie jak ty, prawda? Jeśli chcesz mnie oszukać albo zranić to lepiej powiedz, bo nie mam zamiaru znów się stoczyć.- powiedziałam odlatując w głęboki sen. Czułam tylko jak Harry całuje mnie w nos i mówi:
- Nie mam zamiaru cię skrzywdzić...'


- Skrzywdziłeś mnie sukinsynie!!- wrzeszczałam - Nigdy tak nie cierpiałam! Obiecałeś mi! Obiecałeś mi, że mnie nie skrzywdzisz! To boli! To boli gorzej od jakiegokolwiek ciosu! 
Powoli wyczłapałam z samochodu i zaczęłam krzyczeć najgłośniej jak tylko potrafiłam, osunęłam się na ziemię i zaczęłam walić rękami o asfalt. 
Po chwili już tylko płakałam zakrywając rękami twarz. 
To była depresja. 
To było moje życie. 
Tylko tyle mi z niego pozostało.











------------------------------------------------------------------
przypominam o ankiecie na temat opowiadania xD
jest jakoś mało komentarzy :/
pozdrawiam

1 komentarz:

  1. Znowu płakałam :D świetny świetny oby więcej i częściej :) //Basia K. :*

    OdpowiedzUsuń

Jeśli czytasz = skomentuj!
Ja także poświęcam czas na pisanie na tym blogu :*