środa, 22 kwietnia 2015

Rozdział 14

Zmieniłam zdanie w chwili gdy niebezpiecznie się zachwiałam tracąc równowagę. Poleciałam lekko do przodu i machając rękami jak jakiś zbłądzony ptak odzyskałam ją po chwili, a gdy tylko to osiągnęłam cofnęłam się przerażona. Czułam jak szybko biło moje serce. Oparłam się rękoma o klatkę piersiową usiłując opanować oddech.
Byłam przerażona. Jak w ogóle mogłam myśleć, że śmierć to jakiekolwiek rozwiązanie? Że nie skrzywdziłabym nikogo? A Niall, Brook? Wszyscy, którym na mnie zależało?
Śmierć jest i będzie smutna. 
Nie mogłam sądzić inaczej, nie ważyłabym się. Czasami tak już jest, że stojąc nad przepaścią masz ochotę skoczyć z nadziei, że potem będzie tylko spokój. Że potem będzie idealnie. Nie będzie trosk, bólu i wszystkich złych emocji. Że tam nie będzie wrogów, nie będzie nikogo kto pomyślałby o tobie źle w jakikolwiek sposób.
Wydaje mi się, że wolę ten świat w którym jest ból i cierpienie. W nim można się więcej nauczyć. Przecież po to żyjemy. By się uczyć, by zdobywać nowe horyzonty, nową wiedzę i wszystko inne. Życie po to właśnie jest.
Śmierć jest słaba i smutna. Osoby, które jej się poddają też takie są. Kompletnie bez woli do walki, do nauki życia. Strasznie zapatrzone w siebie, egoistyczne, nie myślące o innych. Nie potrafiące zdać sobie sprawy z tego, że przecież każdy ma kogoś kto kocha go całym sercem. Każdy. Nie ma wyjątków.
A ja o tym zapomniałam. I moja cena na półkach spadła. Bo stałam się na chwilę egoistką i zaczęłam tego żałować. A może nie?
Może faktycznie każde życie ludzkie jest bezcenne? Może każdy kto żyje powinien być nad ceną nieskończoności?
Kiedy moje serce się uspokoiło głosy również zamilkły. Dopiero wtedy zdałam sobie sprawę, że od kiedy wybuchły przy wyciągnięciu przeze mnie nogi więcej się nie odezwały. Właściwie to cieszył mnie taki obrót sprawy. Kogo by nie cieszył?
Wciąż w szoku ruszyłam w stronę schodów i podążyłam do windy chcąc nie być tak wysoko nad ziemią. Ten widok mnie przerażał. Uczucie tego jak chwieję się z możliwością upadku. Długo nie trwała jazda windą bo po chwili byłam już na parterze i chwiejnym krokiem ruszyłam do wyjścia. Ręką przeczesałam swoje rozwiane włosy, które wyglądały pewnie jakbym wyszła z trumny. Faktycznie, nie dałam rady przeczesać ich ręką i gdy zaczęłam macać swoją głowę zdałam sobie sprawę, że mam tam coś na kształt afro. Zrezygnowana tuż przed wyjściem ruszyłam do łazienki gdzie zamknęłam się szybko i stanęłam przed lustrem oglądając wielkie wory pod oczami, rozmazany makijaż i okropną fryzurę.
- O cholera - jęknęłam dotykając lekko twarzy.
Najszybciej jak tylko mogłam zaczęłam myć swoją twarz i po chwili znów byłam czysta. Rękami rozczesywałam włosy sycząc z bólu raz po raz na kolejne wyrywane garści. Długo to trwało, ale w końcu byłam w stanie dobrym do tego abym wyszła na zewnątrz. Łapiąc jakiś kapelusz, który leżał na kranie wyszłam z łazienki i założyłam go. Chodziło mi głównie o fakt jakim było słońce prażące na dworze, ale w kapeluszu wyglądałam też jak zupełnie inna osoba co po krótkim czasie dało mi do rozumu, że nikt, a chodziło mi głównie o Mathew, nie był w stanie mnie rozpoznać więc co się przez to rozumie - byłam bezpieczna.
Łapiąc z trudem taksówkę dostałam się do hotelu gdzie ruszyłam do pokoju. Nikogo nie było w środku, mało mnie to obeszło, a z racji tego, że czułam się jak wrak człowieka postanowiłam wziąć prysznic. Zimny prysznic.
Myślałam o tym jak o niebie.
Dość!
Dość skojarzeń ze śmiercią!
Zamykając za sobą drzwi na klucz i szykując uprzednio inne ubrania (nie w pocie) zaczęłam się rozbierać i po chwili weszłam pod prysznic.
Zimne krople wody sprawiały, że się uspokajałam.


'- Jesteś idiotą - wyszeptałam mu do ucha. Chłopak lekko uśmiechnął się po czym mnie przytulił. Lekko przetarłam krew, która sączyła się z jego rozciętego policzka i niechętnie zmierzyłam się z jego wzrokiem. Oczy nie zmieniły się ani trochę, tak samo zielone, tak samo piękne.
Chłopak powoli przysunął swoją twarz do mojej i złączył nasze usta w idealnym pocałunku, bez pośpiechu, bez obaw.
Po prostu radość.
Z życia.
Z naszego szczęścia.
Mogło być przecież gorzej...'


'Ja zdaję sobie sprawę, że pomiędzy przyjaźnią a miłością jest cienka granica. Jednak wydaje mi się, że skoro nienawidziłam go na początku to pokochać go będzie trudno.
Faktycznie było...
Było.
Ale nie ma rzeczy niemożliwych, tak?
Dokonuję cudów, wiem. Jestem tak porąbana i tak zdolna, że zakochałam się w takim zarozumiałym frajerze jak Harry. Ale każdy z nas ma prawo do uczuć, ja moimi nie potrafię zawładnąć. Robią ze mną co chcą.
I właśnie dlatego popełniłam wielki błąd.
Nigdy nie powinnam go pokochać.
Dla własnego dobra powinnam trzymać się od niego z daleka, ale to nie było takie łatwe.
Wiem...
Sama to sobie zrobiłam, owszem.
Ale nie wstydzę się przyznać do tego, że go kocham.
Kocham Harry'ego Styles'a.
I mam gdzieś, że jest zarozumiały, niebezpieczny, idiotyczny, nie umie się pohamować i być może nie ma osoby, która by mnie poparła mówiąc, że nie robię niczego złego. Mam to gdzieś, w tamtej chwili liczyło się tylko to, że go kocham.
Nie miałam zamiaru mu mówić.
I to był błąd, bo być może uratowałoby mnie wyznanie uczuć...'



Wspominanie przeszłości przerwała mi Kim dobijająca się do drzwi. Szybko wyłączyłam wodę i owinęłam się ręcznikiem po czym cala mokra opuściłam kabinę prysznicową. Poczłapałam do drzwi i uchyliłam je na tyle by było widać moją głowę.
Przede mną stał Niall i Zayn.
- Boże, Rose - jęknął blondyn zamykając mnie w wielkim uścisku.- Tak się o ciebie bałem. Mogłaś coś sobie zrobić. Liam przesadził, ale on też już się do tego przyznał. Chciał cię przeprosić. Szukaliśmy cię przez cały czas kiedy cię nie było...
- Tak jakby jestem tylko w ręczniku, Niall - westchnęłam próbując się uwolnić.
Chłopak puścił mnie jak na zawołanie i zetknął razem nasze czoła, a ja uśmiechnęłam się do niego. To było bardzo miłe. Oboje się uśmiechaliśmy, a Zayn oczywiście musiał zepsuć tą magiczną chwilę chrząkając podle z nutką rozbawienia.
- Zawołać Liam'a?- Zapytał wskazując na drzwi.
Pokiwałam głową na 'nie'.
- Nie jestem na niego zła - powiedziałam cicho.- Każdy ma prawo mnie obwiniać o to co się dzieje, bo przecież to moja wina.
- Nie mów głupot - Niall pokręcił głową.
Spojrzałam na niego z chytrym uśmieszkiem i polizałam wargi.
- A co wy na to, żebyśmy wszyscy razem poszli gdzieś na lody?
Niall podskoczył w miejscu jak małe dziecko krzycząc radośnie 'tak, tak', a ja trzasnęłam im drzwiami przed nosem i zaczęłam się ubierać.
- Rossie, co ty robisz?- Usłyszałam jak Zayn pyta zza drzwi.
- Ubieram się - fuknęłam.- Idźcie po resztę, żeby się szykowali. Muszę jeszcze wysuszyć włosy.







***






Czułam się nieobecna. Wyrwana z rzeczywistości. W chwili gdy śmierć była blisko faktycznie całe moje życie przebiegło mi przed oczami i być może widząc to ile osób mnie kochało zdecydowałam się walczyć? Okropny był fakt, że choć głosy w mojej głowie zamarły to ja dalej nie potrafiłam tak po prostu o nich zapomnieć. Moje przekleństwo?
Wszyscy moi przyjaciele śmiali się, a ja próbowałam tylko sprawiać wrażenie jakbym dobrze się bawiła uśmiechając się najszczerzej jak tylko potrafiłam. I tak widać było, że nie pasuję do tego towarzystwa bo nie odezwałam się od czasu kiedy wyszliśmy z hotelu, a gdy ktoś pytał dlaczego się nie odzywam wskazywałam tylko na soją mrożoną herbatę i pociągałam kolejny łyk. To wszystko co działo się dookoła mnie przerastało. Czułam się inna, jak wyrzutek. Zupełnie jak wtedy gdy przechodziłam czas uśpienia po tym jak ojciec wyznał mi, że mnie nie kochał. To wciąż bolało choć starał się naprawić relacje między nami. Nie potrafiłam, nie chciałam, wszystko jedno, uh, okay, nie chciałam zapominać tego co powiedział. W jakiś sposób wyznał mi prawdę, a prawdę trzeba pamiętać. Być może kochał mnie w tamtym momencie, ale wcześniej... Jego miłość do któregokolwiek ze swoich dzieci była wątpliwa. Niemniej jednak uważałam, że Amanda była najmilszą dziewczyną jaką mógł sobie wybrać. Wątpiłam w to czy wiedziała o tym w jaki sposób wyleciał z domu, ale nie chciałam jej o tym wspominać bo to oznaczało zawiedzenie się na osobie jaką kochała. Ona przynajmniej potrafiła.
- Matura?- Zadrwiła Kim.- Pff... Proszę cię, Niall. To, że mam maturę nie znaczy, że pójdę na studia. Nauki mam jak na razie dość, nigdy nie byłam typem kujona więc wizja siedzenia w szkole przez kolejne pięć lat jakoś nie napawa mnie entuzjazmem. Z resztą ty też nie za bardzo rwiesz się do collegu czy innych tego typu pierdół.
- Ja mam pieniądze, a ty jak na razie tylko... właśnie, przepraszam, ale co ty takiego masz?
Kim udała, że się śmieje, a ja wtedy uśmiechnęłam się tak szczerze.
- Mam posranych przyjaciół, wliczając w to ciebie, blondasiu - pysknęła, a Niall pociągnął swojej kawy. Słysząc jednak określenie jakiego użyła brunetka zachłysnął się i Zayn musiał mu pomagać w złapaniu oddechu.
Przewróciłam teatralnie oczami na co Kim spojrzała na mnie gniewnie.
- Tobie już coś nie pasuje, tak?- Jęknęła.
- Zachowujecie się jak dzieci - powiedziałam kończąc herbatę.- Idę do toalety.
Dziewczyna machnęła na mnie ręką więc nie zwlekając opuściłam nasz stolik i ruszyłam do toalety gdzie po wejściu zamknęłam się i ze zdenerwowania zaczęłam się chłodzić wodą z kranu. Było mi strasznie gorąco! Na zewnątrz było jakieś 35 stopni!
Lato to lato.
Prażyło jak cholera.
Chcąc nie chcąc skończyło się na tym, że zwilżyłam sobie włosy tuż przy głowie i zrozpaczona stwierdziłam, że ta czynność coś pomogła więc wróciłam do stolika gdzie Kim i Louis zaciekle się o coś sprzeczali.
Zajęłam swoje miejsce i posłałam Niall'owi słodkie spojrzenie, które on odwzajemnił pociesznym uśmiechem na który moje serce zabiło milion razy szybciej.
- Wtedy to nie była moja wina - powiedziała Kim spoglądając na mnie.- Byłam pijana, a że wybrałam twoje nogi jako swoją poduszkę to po prostu był twój pech.
- Zrobiłaś to specjalnie żebym się nie ruszył! Chciałaś mi zrobić na złość!
- Człowieku - zaśmiała się.- Moja wina, że za daleko mi było do łóżka?!
- Tak - Louis bardziej zapytał niż stwierdził. Kim odgryzła mu się szybko, ale puściłam to koło uszu bo dostałam wtedy SMS-a od Niall'a.


Blondas: Muszę stąd uciec bo zasłodzą mi życie -,-
Ja: W tym nie ma nic słodkiego xD
Blondas: Dobra
Blondas: Jesteś tępa
Blondas: chciałem cię właśnie wyciągnąć poza tych debili, a ty co właśnie robisz?!
Ja: nie kręcą mnie geje
Ja: przykro :*
Gej: powiedz to Louisowi
Ja: śmiechłam
Ja: zaraz wybuchnę
Ja: takie to śmieszne
Gej: wyczuwam nutkę sarkazmu
Ja: nos ci się zepsuł :/
Ja: powinieneś wyczuć KUPĘ GÓWNA ZMIESZANĄ Z SARKAZMEM
Gej: dobre
Gej: nazwij mnie tak
Ja: okay ^.^
kupa gówna zmieszana z kupą gówna: i jak?
kupa gówna zmieszana z kupą gówna: podoba ci się moje nowe imię? :*
Ja: BOSZ
Ja: BOSKIEE <3
Ja: JESTEŚ TAKĄ SŁODKĄ KUPĄ GÓWNA <33
kupa gówna: ja wiem ^.^
kupa gówna: nie musisz mi mówić ^.^
Ja: kim się na mnie dziwnie patrzy
Ja: chyba chce mnie zabić
Ja: co o tym sądzisz?
kupa gówna: chętnie bym jej pomógł :*
Ja: -,-
Ja: dzięki, kochanie
kupa gówna: KOCHANIE?! CHYBA POMYLIŁAŚ NUMERY! i tak cie potajemnie kocham, serduszko ty moje <3
Ja: bardzo potajemnie xD
Ja: nad kamuflażem jeszcze musisz poćwiczyć :/
kupa gówna: wiem :*
kupa gówna: najlepiej jakbym ćwiczył z tobą <33
Ja: dżizas
Ja: słodzisz
Ja: przestań
kupa gówna: <3
kupa gówna: <3
kupa gówna: <3
kupa gówna: <3
kupa gówna: <3
kupa gówna: <3
kupa gówna: <3
kupa gówna: <3
kupa gówna: tak bardzo cię kocham, siostrzyczko :*
kupa gówna: <3
kupa gówna: <3
kupa gówna: <3
kupa gówna: <3
kupa gówna: <3
Ja: dobra, spadamy, ale błagam przestań mi spamić serduszkami
kupa gówna: okay <3
kupa gówna: powiemy im, że idziemy na szybki numerek, a tak na prawdę spierniczymy do nibylandii ^.^
Ja: chytry plan ;)






***





Od dawna podąża za mną czyjś cień, 
I chyba szuka męki mej, 
Za moimi plecami idzie, 
W każdej sekundzie go widzę, 
Sekret skrywa, wiem, 
Przez niego prawie nic nie jem,
Jest przerażający, 
Krew w żyłach mrożący, 
A może on szuka przyjaciela?
Wspaniałego uzdrowiciela?
I jest jednak dobry?
I jedynie tamę przed sobą buduje jak bobry?
A może ma dwie strony?
Niczym medal złoty?
To wszystko to moje domysły, 
Może ty masz inne pomysły?






- Możemy iść standardowo ponawalać na konsoli w hotelu?- Zapytałam z nutką nadziei. 
Nie miałam kompletnie zamiaru spędzać czasu na zewnątrz gdzie prawdopodobnie przyglądał mi się seryjny morderca z zamiarem zabicia mnie jak najszybciej. 
- Po co?- Niall jak zwykle zgrywał idiotę. A może nie musiał?
Zdezorientowana omiotłam otoczenie wzrokiem, a on westchnął. Poczułam się przez to jeszcze bardziej głupio, ale nic nie poradzę na to, że zaczęłam bać się najmniejszego hałasu i stałam się nad wyraz wrażliwa. 
Niall złapał mnie za ramiona i wpatrzył się w moje oczy z wielką dokładnością. 
- Dlaczego? Dlaczego mi to robisz? Kiedy ja staram się jakoś odepchnąć cię od tego co się dzieje, ty zawsze musisz do tego wracać. Po co ci to? Po co ciągle ropamiętujesz przeszłość?
Moje oczy zaszkliły się. Nie wiedziałam, że robię coś źle dopóki on mi tego nie uświadomił. Faktycznie, oni wszyscy starali się być dla mnie wsparciem, odskocznią, a ja ciągle się bałam pomimo ich starań. Zrobiło mi się głupio. 
- Tracąc przeszłość bardzo łatwo stracić kontrolę nad teraźniejszością - wyszeptałam nie spuszczając wzroku z jego pięknych tęczówek. Patrzył na mnie przez krótką chwilę, a w końcu gdy doszła do niego prawda moich słów uśmiechnął się lekko i łapiąc mnie za rękę pociągnął mnie do naszego hotelu gdzie znaleźliśmy się dopiero po pół godziny. 
- Niall?- Zapytałam zaraz po wejściu do pokoju. 
Chłopak wszedł w głąb pokoju i rzucił się na kanapę po czym usadzając się wygodnie obdarował mnie spojrzeniem. Skinął mi głową dając nakaz do mówienia. 
- Możemy porozmawiać?- Nadzieja w moim głosie nawet nie brzmiała jak nadzieja, ale jak kompletna bezradność, błaganie i takie wewnętrzne wysiadanie, bo nie dawałam sobie z tym rady.- Tak poważnie? Bez żadnych wywinięć i kłamstw? Chcę mieć wsparcie, Niall, a wy chcecie bym zapomniała o niebezpieczeństwie jakie mnie otacza. Proszę cię, Niall. Możemy tak porozmawiać? 
Chłopak usiadł powoli w normalnej pozycji i mierząc mnie wzrokiem wstał i odszedł, a ja miałam ochotę wypłakać całe swoje serce i uczucia. Jednak widząc go wracającego z kocem ulga była nie do opisania. Objął mnie od tyłu łapiąc w talii i wtulił swoją głowę w zagłębienie w mojej szyi. Nie wiem  czemu, ale ta scena coś we mnie poruszyła.
- Jasne, że możemy, siostrzyczko - szepnął.- Może chciałabyś się położyć? Mam koc, będzie ciepło. 
Na jego zapewnienie uśmiechnęłam się pod nosem i kiwnęłam głową niepewnie na co chłopak powolnym krokiem ruszył do kanapy gdzie położył się i przykrył kocem czekając na mnie. Poszłam w jego ślady i po chwili leżeliśmy oboje wtuleni w siebie jak wielki naleśnik. 
- Niall, powiedz mi, że mnie nie kochasz - poprosiłam.
- Nie kocham cię, Rose - powiedział. 
- Kłamiesz. 
- Kazałaś mi. Dlaczego? 
- Bo ja ciebie kocham. Wiesz... Boję się, że osobom, które kocham może stać się krzywda. Miałam nadzieję, że jeśli powiesz mi coś co zaboli to ta miłość zgaśnie. Pryśnie jak bańka mydlana - wytłumaczyłam podnosząc głowę i patrząc mu w oczy.
- I jak? Udało się?
Pokręciłam głową.
- Nie. Nadal cię kocham, tępaku.
Niall zrobił głupią minę i udał jakby mu ulżyło, a następnie spoważniał i spojrzał na mnie. Wiedziałam o co mu chodziło, ale jakoś nie potrafiłam wytłumaczyć mu tego co odczuwałam. Chciałam się komuś wyżalić, chciałam żeby ktoś mnie wsparł i żeby smutki zniknęły. Tylko tyle. A może aż tyle?
Widząc moje rozbicie przysunął się do mnie i pocałował w czubek głowy. Potem zamknął mnie w niedźwiedzim uścisku od którego po chwili zaczęły boleć mnie ręce, ale mimo to nie chciałam go przerywać.
- Jeśli nie chcesz, nie musisz mi nic mówić, uszanuję to, kochanie.
Uśmiechnęłam się pod nosem z jego propozycji, była kusząca. Nic nie mówienie i po prostu nadzieja na to, że on wie co odczuwam, ale nie mógł zrozumieć mnie całkiem dopóki nie wyznałam mu tego co odczuwałam w tamtym momencie. Dopóki nie powiedziałam mu o moim rozdarciu. No i dochodził fakt, że ja cholernie potrzebowała  takiej rozmowy.
- Ja się boję - wyszeptałam.- Boję się wszystkiego, Niall. Najmniejszy szum sprawia, że wariuję i mam drgawki - mówiąc to zadrżałam, a on odruchowo złapał za moje ramiona jakby bał się, że coś mi się stanie w jego bezpiecznych i ciepłych objęciach.- Zupełnie tak jak teraz. Najbardziej obawiam się, że stanie się coś tobie albo innym na których mi zależy. Nie chcę tracić nikogo więcej, już straciłam Harry'ego, nie pozwolę na stratę ciebie, blondasku.
Słyszałam jego przyspieszone serce i czułam jak jego ciało drży. On też się bał, a ja poczułam się winna za to, że uświadomiłam go w tym co się dzieje do okoła. Być może nie wziął tego kompletnie do siebie i okłamywał się tak jak reszta. Z czystego żalu i strachu uroniłam kilka łez mocząc jego koszulkę co on poczuł i złapał moją twarz w dłonie po czym kciukiem starł łezki.
- Kochanie, wszystko będzie dobrze, rozumiesz? Nic ci nie będzie, oddałbym za ciebie życie, idiotko, nie masz czego się bać, nie dopuszczę do tego, żeby ktokolwiek cię skrzywdził.
Słysząc jak wymawia na głos moją największą obawę znów zapłakałam i zmoczyłam swoje policzki.
- Niall, ja nie boję się o siebie. Martwię się o ciebie i miałam nadzieję, że nie jest prawdą, że oddasz za mnie swoje życie. Nie zasługuję na to.
Pokiwał głową na 'nie' i posłał mi słodki uśmiech.
- Zasługujesz na wszystko, księżniczko, rozumiesz? Nigdy nie możesz sądzić inaczej. Jesteś wyjątkowa, Rossie, zapamiętaj to sobie. Jesteś moją księżniczką. Ja jestem twoim księciem, a taki oddaje za księżniczkę wszystko.
Słysząc te słowa uśmiechnęłam się smutno i wtuliłam się w niego najmocniej jak tylko mogłam z nadzieją, że być może zniknę w nim na dobre.
Niestety, świat ssie.
Nic takiego nie miało miejsca.
- Pamiętasz z kim miałeś swój pierwszy pocałunek?- Zapytałam uśmiechając się błogo wtulona w jego równomiernie opadającą klatkę piersiową.
Zaśmiał się lekko i ucałował moje włosy.
- Tak, a ty?
- Ja też - powiedziałam uśmiechając się lekko.


















-----------------------------------------------------------------------
Ostatnio nie mam za grosz weny, przepraszam.
Rozdziały jakie z siebie wykrzesuję nie są tak długie jak ten i bardzo mi z tym źle, ale ostatnio mam straszne bóle głowy przez te cholerne zmiany pogody no i do tego mam tylko godzinę dziennie na pisanie za to, że wkurzyłam mamę (sama przycięłam sobie końcówki i dlatego jutro jadę do fryzjera ;) ) 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeśli czytasz = skomentuj!
Ja także poświęcam czas na pisanie na tym blogu :*