sobota, 28 lutego 2015

Rozdział 5

Wstałam o 7.00 i w pośpiechu wzięłam gorący prysznic by trochę się orzeźwić. Stałam pod prysznicem około pół godziny rozmyślając nad wszystkim i niczym, a gdy w końcu wyszłam zdałam sobie sprawę, że jeśli chciałam zdążyć to zostało mi drugie tyle na wyszykowanie się do końca. Przerażona zaczęłam biegać po pokoju, a było to męczące bo ja sama byłam wykończona koszmarami, które zawładnęły nocą moim ciałem. Ubrałam się w byle jakie ubrania i pobiegłam znów do łazienki by wysuszyć włosy, później czasu starczyło mi tylko na nałożenie maskary na rzęsy i pomimo to byłam spóźniona.
Kiedy opuściłam swój pokój zobaczyłam, że Niall zaspany przeciera oczy siedząc na kanapie w salonie.
- Już wstałeś?- zapytałam zaskoczona porywając torebkę ze stolika na kawę. Kiedy szłam w kierunku holu Niall postanowił mi towarzyszyć i gdy w pośpiechu zakładałam buty on zdołał jedynie wydukać:
- Strasznie głośno się szykujesz. Obudziłaś mnie.
- Przeżyjesz.- stwierdziłam krótko - Możesz mi podać klucze?
Chłopak westchnął ciężko, ale odwrócił się do szafki na buty i rzucił mi klucze, które na niej leżały.
- A tak na marginesie...- westchnął masując skronie - Nie żeby mnie to obchodziło, ale gdzie ty się wybierasz o ósmej rano?
- Mam spotkanie.- westchnęłam siłując się z zamkiem. Kiedy sobie poradziłam odwróciłam się do niego.
- Czyżby randka?- uniósł zabawnie brwi, a ja tylko się zaśmiałam. Po chwili podeszłam do niego i cmoknęłam go w policzek na pożegnanie.
- Lily chciała się ze mną spotkać. Wrócę najpóźniej za dwie godziny i resztę dnia spędzimy na rozwalaniu zombie na konsoli, co ty na to?
Chłopak przewrócił oczami.
- Jeśli zjesz coś na mieście, kupisz mi burgera i dasz mi jeszcze jednego całusa to nie obrażę się za to, że zajmie ci to całe dwie godziny.
Zaśmiałam się i znów złożyłam na jego policzku szybkiego całusa po czym ruszyłam do drzwi.
- Do później, siostruniu.- usłyszałam zanim zamknęłam za sobą drzwi.



***




- Cześć.- wpadłam do kafejki i rzuciłam te słowa w stronę Lily, która usadowiła się na miejscu przy oknie - Przepraszam za spóźnienie i sorry, ale padam z głodu. Popilnujesz mi torebki, a ja pójdę coś zamówić, co?
Dziewczyna patrzyła na mnie zdziwiona i w końcu otrzeźwiała. 
- Trochę zależy mi na czasie, Rose. - wydukała cicho. 
- Oh.- machnęłam na nią ręką - To nie zajmie długo. 
Położyłam torebkę na krześle przeznaczonym mnie, posłałam Lily promienny uśmiech i powędrowałam by złożyć zamówienie. Po chwili wróciłam z sałatką w jednej ręce i kawą w drugiej. Zajęłam miejsce na przeciwko towarzyszki i zaczęłam zajadać sałatkę. 
- Jak na kogoś w głębokiej depresji wyglądasz dość dobrze.- rzuciła zwracając tym samym moją uwagę. 
- Wczoraj płakałam cały dzień, a dzisiaj jestem po prostu głodna. - powiedziałam oschle - Mam wrażenie, że nie masz za bardzo ochoty mnie widzieć. 
- Masz racje.- kiwnęła głową - Ale muszę ci coś ważnego powiedzieć. 
Ciężko przełknęłam kawałek sałatki i zaczęłam swój monolog, który wymyśliłam poprzedniego wieczoru. 
- Wiesz... Miałam pół roku żeby dowiedzieć się czegoś o Harry'm i szczerze wątpię w to, żebyś powiedziała mi cokolwiek czego jeszcze nie wiem. - westchnęłam ciężko. Nie kłamałam. Przez jakiś czas próbowałam wycisnąć od kogokolwiek jakąś informację o chłopaku, nie chciałam odpuszczać. Ale nikt nic mi nie powiedział i po jakimś czasie zwyczajnie nie chciałam słuchać niczego związanego z nim. 
- Z resztą... dowiedziałam się o nim już od niego samego zbyt wiele i ...
- On mnie porwał.- dziewczyna wcięła mi się w słowo nachylając nad stolikiem tak by nikt nie usłyszał tego co powiedziała. 
Zatkało mnie. 
Nie wiem czy wydało mi się to być po prostu głupie czy zwyczajnie nie chciałam dopuścić do siebie, że było to prawdą. 
- Nonsens.- zaprzeczyłam upijając łyk mojej kawy - Niby po co?
Dziewczyna westchnęła. 
- Pamiętasz kiedy wyjechałam na jakiś czas i była plotka, że zaginęłam?
- Nie plotka tylko ulotki.- poprawiłam ją szybko. 
- Widzisz... Bo tak na prawdę zaginęłam.- westchnęła - Wtedy w łazience, jego przyjaciele wiedzieli, że tam byłam, a on zaraz po naszej rozmowie podjechał po mnie samochodem z przyciemnionymi szybami i kazał mi tam wejść, a kiedy się nie zgodziłam wepchnął mnie tam na siłę. 
Miałam wrażenie, że mnie cofa, było mi nie dobrze. 
- Kłamiesz.- powiedziałam twardo - Przecież... Przecież on... 
- Woził świadków.- dokończyła - Wiem. A ja byłam świadkiem rozmowy jego przyjaciół. Więc... porwał mnie. Przez kilka dni nic nie jadłam, kiedy zagroziłam im policją... Z resztą... Nie chcesz wiedzieć jak później tego żałowałam. 
Ruchem ręki kazałam jej mówić dalej, a ona westchnęła. 
- Widzisz... Mieli mnie zastraszyć i im się udało. - Odkryła kawałek bluzki z ramienia i ukazała mi tym samym jak na barku miała wypalone niewielkie litery NNM. Tak! Wypalone! - Złapali za kawałek metalu i po prostu... wypalili mi inicjały.
Na chwilę zadrżała, a ja miałam wrażenie, że zacznie płakać, ale nie rozpłakała się. Powoli poprawiła bluzkę i westchnęła. 
- NNM?- zadrwiłam - I niby co to ma znaczyć? Jesteś pewna, że się nie schlałaś i nie wypaliłaś sobie inicjałów jakiegoś chłopaka?
- To znaczy 'Nic Nie Mów', tępaku.- powiedziała ze stalową miną, a ja przełknęłam nerwowo ślinę - Z resztą co ciebie to obchodzi? Jestem tu tylko dlatego, że nie podoba mi się to co się dzieje, rozumiesz? Masz zebrać jak najwięcej informacji i zrobić z nimi co tylko będziesz mogła. Musisz go odesłać z powrotem do pierdla. Nie może być na wolności. 
- Kto?- zapytałam zaskoczona lekko odpychając sałatkę na którą straciłam ochotę. 
Chwilę patrzyła na mnie zaskoczona i w końcu bezradnie wyrzuciła dłonie w powietrze. 
- Ty nic nie wiesz?- oburzyła się - To słuchaj. Syn tego szefa Harrusia jest na wolności bo prawdopodobnie sam wpłacił za siebie kaucję. 
Serce zabiło mi sto razy szybciej kiedy usłyszałam te słowa.
- Że jak?- zapytałam oburzona. Przecież wiedziałabym o tym do cholery! 
Zaraz... 
Rozmowa pod moim pokojem...
No tak. 
Cholerni przyjaciele. 
Powiedziałabym więcej, ale mój telefon zawibrował i pod wpływem frustracji odebrałam nie sprawdzając wcześniej kto to taki postanowił do mnie zadzwonić w tamtej chwili. 
- Witam.- powiedział męski głos w słuchawce - Mam nadzieję, że się nie obrazisz...
I nagle zauwarzyłam jak w Lily coś trafia, a ta upada na ziemię. Chwilę potem wokół niej pojawiła się kałuża krwi, a ja dałam radę zauwarzyć, że dziewczyna ma w szyi pocisk. Kula tak po prostu w nią trafiła!
Stałam tak nie wiedząc co zrobić i nagle usłyszałam ten głos...
Ten głos. 
- Przepraszam.
To był ten cholerny głos, który wspominałam każdego dnia swojego życia, opłakiwałam ten głos, tęskniłam za tym głosem, a słowo jakie usłyszałam w tamtej chwili było ostatnim wypowiedzianym wprost do mnie i to bolało.
Bardzo bolało.
To nie był byle jaki głosik z telefonu. To był głos Harry'ego najwyraźniej nagrany na taśmę. Połączenie się zakończyło, a ja miałam ochotę płakać. 
Znów się zaczęło. 









------------------------------------------------------
To się porobiło, nie ? ^^

1 komentarz:

  1. Kolejny wspaniały rozdział, tylko czemu taki krótki? Czekam na kolejny...jezu tak się boje o Rose

    OdpowiedzUsuń

Jeśli czytasz = skomentuj!
Ja także poświęcam czas na pisanie na tym blogu :*