Carl's P.O.V
Brook wyszła z domu jeszcze zanim się obudziłem i była na tyle wielkoduszna, by zostawić mi liścik z uwagą o to, bym nie zrobił bałaganu, bo dopiero co posprzątała i z dodatkową informacją, że śniadanie mam na stole w kuchni.
Zadowolony ruszyłem w tamtą stronę i kompletnie szczęśliwy stwierdziłem, że czekały na mnie naleśniki z syropem klonowym. Zajadałem się nimi jak gdybym był wygłodzony, były smaczne, cóż poradzę. Umyłem naczynia i postanowiłem pójść do galerii w celu kupienia czegoś dla mojej współlokatorki, ponieważ Brooklyn miała mieć niedługo 21 urodziny. Niezbyt znałem się na tych popierzonych babskich umysłach i kompletnie nie wiedząc co by jej kupić zdecydowałem się na wibrator.
Będzie zadowolona.
Galeria znajdowała się blisko naszego domu, ale pomiędzy budynkami była niewielka ślepa uliczka, na której zazwyczaj nikogo nie było, a ja niestety tą właśnie drogą musiałem podążyć do domu.
- I need a hero - zanuciłem słysząc jak z jednego z okien wydostają się dźwięki tej właśnie piosenki.- I'm pulling up for a hero for the morning light...
Zaciekawiło mnie, kto taki mógłby słuchać tak... starej piosenki w tych czasach, ale mimo to uznałem, że melodia jest w porządku i z uśmiechem na ustach podśpiewywałem jej słowa.
Po wyjściu z alejki wszedłem do budynku w którym mieszkałem i otworzyłem drzwi mieszkania mojego i najlepszej przyjaciółki. To, co tam zastałem było przerażające, wszędzie syf, kanapa była kompletnie rozwalona, gdzieniegdzie ślady krwi, świerzej krwi. Wystraszyłem się.
- Brook?- Zapytałem cicho, mając nadzieję, że to tylko głupi żart.- Brook, to serio nie jest śmieszne! Brooklyn!
Momentalnie rzuciłem na ziemię torbę i wbiegłem do wnętrza mieszkania w poszukiwaniu przyjaciółki, kurcze, od dawna chciałem by była kimś więcej, ale bałem się jej to wyznać. Być może było na to za późno. Szukałem w kuchni, salonie, moim pokoju, aż w końcu zsapany i wystraszony stanąłem przed drzwiami jej pokoju. Framuga była wysmarowana krwią co sprawiło, że moje serce chciało wyskoczyć z klatki piersiowej.
Niepewnie nacisnąłem na klamkę i stanąłem w progu pomieszczenia. Pod ścianą leżała kobieta, miała niewielką ranę na nodze, prawdopodobnie po przecięciu nożem, skądś ją znałem, ale nie była to bliska mi osoba. Z rany lała się krew, więc to stąd świerza krew w całym mieszkaniu. Podszedłem bliżej otumaniony chęcią pomocy, bo klatka piersiowa tej kobiety podnosiła się i opadała powoli, jakby oddychanie sprawiało jej trudności. Kiedy uklęknąłem przed nią, przerażony stwierdziłem, że była to pani Frannie Baker, matka Brooklyn oraz Rose. Delikatnie szturchnąłem nią, a ona błyskawicznie otworzyła oczy, ale uspokoiła się widząc mnie przed sobą.
- Przyszedłeś po mnie - wyszeptała.- Prawda? Szukałeś mnie i uwolniłeś...
Kiwnąłem głową by dodać jej otuchy, ale gdy rozejrzała się po pomieszczeniu, wydało mi się, że odzyskała pamięć z tego, co zaszło tam podczas mojej nieobecności.
- Nie - szepnęła, a z jej oczu polały się łzy.- Nie wiedziałeś o mnie, nie chciałeś mnie uratować. A teraz już za późno dla nas obojga. On tu jest, Carl - mówiła jak opętana.- Skrywa się w cieniu bojąc się akceptacji. To on potrzebuje pomocy, trzeba mu pomóc.
- O czym pani mówi?- Zapytałem nie rozumiejąc.
- O nim - kiwnęła głową na nieoświetlony kawałek pokoju Brook, w kącie coś się poruszyło.
Z ciemności wyłoniła się sylwetka mężczyzny w kapturze, który sprawiał, że nie było widać jego twarzy. Zagubione, ciemne włosy wystawały spod szarej bluzy, przez co nieznajomy zyskiwał złowrogą aurę.
Rzucił się na mnie z liną w ręce i zaczął dusić, puścił mnie dopiero gdy odlatywałem, a do ucha wyszeptał mi:
- Oficjalnie zostałeś porwany.
----------------------------------------------------------------------
zapowiadam, że nie będzie mnie przez długi czas, ponieważ zbliża się wystawianie ocen i przez to szlabany za moje zawalenie nauki :*
no i plus do tego, że mam szlaban na internet do piątku, cudem się dokopałam do laptopa xD
Kocham was <3
P.S. się porobiło, nie?
zapowiadam, że nie będzie mnie przez długi czas, ponieważ zbliża się wystawianie ocen i przez to szlabany za moje zawalenie nauki :*
no i plus do tego, że mam szlaban na internet do piątku, cudem się dokopałam do laptopa xD
Kocham was <3
P.S. się porobiło, nie?
I nie dość że nie masz czasu to na dodatek w takim momencie ucięłaś :( fajny ale krótki. Sama piszę fanfiction i wiem jak to jest, wyciskam resztki czasu na ff. Do jutra mam napisać rozdział. Dobra rozpisałam się. Świetny ale trochę krótki. Zawsze coś :) //twoja wierna fanka Basia K. ♡
OdpowiedzUsuń