piątek, 29 maja 2015

Rozdział 23

Po dokładnym sprawdzeniu, czy nie rozmazałam sobie tuszu tym nagłym nieopanowaniem nerwów postanowiłam wejść do domu by w końcu zrobić to śniadanie. Tak, jak myślałam, wszyscy spali, no nie wszyscy. Kim i Louis, jak słyszałam, byli w salonie i dyskotuwali zaciekle na jakiś temat. Chcąc poprosić ich o pomoc, podeszłam do drzwi, ale konwersacja zbyt mnie zaciekawiła, żebym im tak po prostu przerwała. Stanęłam więc obciążona reklamówkami i wsłuchiwałam się w rozmowę.
- Ile jeszcze?- Zapytała zdenerwowana Kim, a ja przełknęłam ślinę na myśl, że mogła mnie nienawidzić za to, co się działo.
- Kim, nie wiem, przepraszam.
- Nie mogę już dłużej udawać, Lou - jęknęła.- To ważne, nie będę w stanie się powstrzymywać jeszcze nawet dzień, rozumiesz? Nigdy nie byłam dobra w utrzymywaniu sekretów.
Miałam ochotę znów się rozpłakać, ale postanowiłam być twarda, w momencie kiedy miałam już odchodzić, znów zaczęli mówić. I nieźle mnie tym przytrzymali.
- Kocham cię, Louis - Kim nabrała powietrza w płuca, jakby czekając na jego reakcję.
- Kim - westchnął tylko, co za cham!- Co z Eleanor? Dobrze wiesz, że ona...
- Louis - dziewczyna upomniała go stanowczo, by zwrócił uwagę na jej wcześniejsze wyznanie.
Kim z Louis'em?! Jakoś ciężko mi było w to uwierzyć, przecież ona miała być z kimś kto by ją pokochał i zostawił dla niej tą drugą. Zbyt dobrze znałam Louis'a i wiedziałam, że nie zerwałby z Eleanor. Kim znów miała doznać załamania z powodu faceta, którego kochała.
- Ja też cię kocham, Kim - powiedział cicho.- Ale to nic nie zmienia. Z Ele łączy mnie coś innego, takiego nietypowego, to coś co rzadko się zdaża, nie jestem w stanie tego zostawić.
- A... A te piękne chwile?- Zapytała.- Przecież zapewniałeś mnie wcześniej, że mnie kochasz i ją zostawisz, że zrobisz wszystko, żebyśmy byli razem - mówiła zdruzgotana.
- A co miałem powiedzieć?- Oburzył się.- Że cały nasz romans pójdzie na marne, bo nie jestem w stanie rzucić dziewczyny? Z resztą, stan w jakim to mówiłem sam stwierdzał, że nie mogłem powiedzieć niczego innego.
- Ah tak?- Fuknęła.- Czyli, że chcesz ją zostawić czy nie?
- Jasne, że chcę, kochanie - westchnął, a ja w szparce zobaczyłam jak łapie ją za dłoń.- Ale ona jest też ważna, spędziłem z nią dobre 3 lata i chcę pokazać jej, że coś dla mnie znaczyła przez ten czas zanim poznałem ciebie i tak na prawdę dowiedziałem się czym jest miłość.
Oh, kochany, pogłębiasz się. 
Z westchnnieniem odeszłam od drzwi nie chcąc słuchać więcej tej intymnej rozmowy. Ruszyłam do kuchni i tam zabralam się za robienie bułek na śniadanie. Po jakichś 15 minutach dołączył się do mnie Niall, który właściwie zamiast robić kanapki to zjadał te, które ja zrobiłam. No dobra, zjadł tylko dwie, ale i tak coś tam zeżarł.
- Musimy dzisiaj jechać do Londynu - powiedziałam.- Rodzice Brian'a nie zgodzili się na tak długi urlop i powiedzieli, że albo wrócę dzisiaj, albo mogę pożegnać się z tą pracą.
Chłopak westchnął ciężko.
- A jeśli nas znajdzie?
- Nie mam wyjścia, Niall. Potrzebuję pieniędzy, dobrze o tym wiesz, a zawód niani na wyrywki jednorazowo daje tylko 10 funtów za godzinę, to za mało.
Właściwie to kłamanie co do mojej pracy w której dostałam okropnie długie wolne sprawiało mi nie tyle trudność co po prostu żal do siebie, że znów okłamuję najlepszego przyjaciela.
Dlaczego stawałam tak cholernie często przed wyborami od których zależało życie nie tylko moje, ale innych? Niektórzy ludzie, którymi ja nie jestem, poradziliby sobie dużo lepiej ode mnie, wzieliby pod uwagę bezpieczeństwo innych, nie angażowaliby własnych uczuć czy też urojeń pokazujących się na ulicy. Matko święta, dlaczego byłam taka popierdolona?
Najgorsze co mogłam zrobić to znów kłamać, ale doskonale wiedziałam jak wszyscy spojrzeliby na mnie po tym jak powiedziałabym im o tym, że chcę wykorzystać policjanta tylko po to, by dostać się do archiwum i dowiedzieć się kto jest wtyczką Mathew. Znalazłam się pomiędzy młotem, a kowadłem, w kompletnej kropce, strasznie zagubiona i zmieszana.
Bo już nie wiedziałam co mam myśleć, bałam się o swoją psychikę, bałam się o przyszłość moich przyjaciół, bałam się o Kim, bo przez Louis'a znów miała cierpieć. Bałam się kurwa o wszystkich i wszystko.
I najgorszym lękiem było zapomnienie. Harry'ego. Obawiałam się, że zapomnę jego piękne dołeczki, wspaniale układające się włosy, niesamowite zielone oczy, jego perfekcyjność. Jego całego, on był idealny, a ja bałam się, że go zapomnę.
Chciałam poczuć czyjąś obecność, ale Niall nie był już tym samym Niall'em, nie kochał mnie już tak kompletnie bezwarunkowo. On był, ale ... oh, nie da się tego określić. Był innym Niall'em, nie było w tym nic złego, ale tęskniłam za jego poprzednim wcieleniem, tym beztroskim blondynem zarażającym uśmiechem każdego, na kogo by spojrzał. Jego aura się zmieniła, choć nadal był radosny, to już nie w ten sam sposób.
Po prostu chciałam cofnąć czas, do kiedy on był sobą, ja byłam tą samą osobą, Mathew siedział w więzieniu, a wszyscy byli zdania, że można mi ufać.
Kim nie miałaby romansu z Louis'em, ja nadal byłabym załamana, ale przeszłoby mi dzięki wiernym przyjaciołom, bo oni by mi pomagali i wspieraliby mnie na każdym kroku pilnując jak małe dziecko. To dziwne, ale właśnie tego od nich oczekiwałam, tego pragęłam i tego potrzebowałam. Chciałam by pokazali mi, że nic się nie zmieniło, że moja skóra może się pomarszczyć, a oni i tak będą zawsze gdzieś w pobliżu uważnie obserwując czy potrzebuję ich w tej chwili jak w każdej innej.
Kochałam ich wszystkich i dobrze wiedziałam, że wróciłoby to do normy po czasie zamknięcia Mathew, czy nawet i uśmiercenia go by więcej nie zakłucał naszej jebanej rutyny.
Nie mogłam, po prostu wszystko zaczęło mnie przytłaczać, potrzebowałam pomocy, bliskości. Przysunęłam się więc do Niall'a i objęłam go w pasie lekko pociągając nosem.
- Nawet nie wiesz, czy cię kochał - szepnął, myśląc, że trapi mnie sprawa Harry'ego.
- Wiem, że ja go kochałam - odparłam chowając swoją twarz w jego bluzkę.
Chłopak pocałował mnie w czubek głowy, a na moich ustach zagościł wielki grymas wyrażający ból. Tak bardzo obwiniałam się za to, że go okłamałam.
- Nie zostawiaj mnie - poprosiłam cicho.
- Nigdy - powiedział szybko, a ja uśmeichnęłam się blado.- Już ci to obiecywałem.
- Ale prawie nie dotrzymałeś obietnicy.
- Tym razem dotrzymam - ucałował moją głowę i objął mnie jeszcze szczelniej.


***


Ostatnie pudło podałam Zayn'owi, by ten zaniósł je do samochodu. Mieliśmy zjeść obiad i jechać do Londynu. Czułam, że Mathew był blisko, że czaił się zawsze za rogiem. Wiedziałam, że nas wytropił. Przecież byliśmy tam już tydzień, najwyższa pora na to, by nas znalazł.
Nagle, po tym jak mulat opuścił mieszkanie, Kim czająca się przedtem w ciszy przy stole wstała niemal wywracając krzesło. Zaczęła mierzyć Lou morderczym spojrzeniem, a ten tylko mruknął 'no pięknie' pod nosem i nieco zjechał w dół krzesła chcąc zasłonić się stołem.
- Ja już dłużej nie mogę - stęknęła brunetka, a ja już doskonale wiedziałam co się święci.- Louis, kocham cię i nie będę tego ukrywać.
Jak na zawołanie życie przy stole się zatrzymało, a wszyscy zgromadzeni patrzyli równie zdziwieni to na Kim, to na Louis'a. Widząc minę Niall'a wywnioskowałam szybko, że nie był pewny czy ma brać to na serio czy może znajduje się na planie Mamy cię!. Liam raczej groźnie obserwował Lou, który umierał za sprawą wypieków na twarzy. Widać było, że daddy Liam doskonale wiedział iż Lou ten romans potraktował jako zabawę i kompletnie nie przewidział takiego obrotu sprawy jakim było zakochanie się.
- Nigdy nikogo tak nie kochałam - powiedziała obserwując go dokładnie.- Louis, daj mi szansę, sam mówiłeś, że zostawisz Ele.
- Kim, usiądź - poprosił cicho Liam wyczuwając, że jego siostra jedynie się zbłaźni.
- Ale - dziewczyna wodziła zdezorientowanym wzrokiem po wszystkich obecnych i w końcu zatrzymała się na mnie.


- Kochasz go i chcesz dla niego jak najlepiej - powiedziałam zajmując miejsce obok niej.
- Chyba tak...
- Więc pozwól mu samemu zadecydować o swoich uczuciach i życiu. Jeśli wybierze ciebie to dobrze, ale równie dobrze może się okazać, że ciebie po prostu nie kocha i wybierze tą drugą. Wybór chyba należy do niego.


- Wybór chyba należy do niego - szepnęłam przepraszająco. Było mi przykro, bo ją zawiodłam, ale taka była prawda. Louis mógł kochać Eleanor i ona nie mogła zmuszać go do wyboru kogoś, kogo miłością nie darzył.
- Ale - dziewczyna nadal zdezorientowana wodziła wzrokiem po małym pokoiku szukając sprzymierzeńców, ale na jej nieszczęście wszyscy poparli Louis'a.
- Usiądź - poprosił spokojnie Liam.- Kim!- Krzyknął wściekły, gdy ona nie słuchała.
W końcu spojrzała na niego z zaszklonymi oczami i wybiegła od stołu do swojego pokoju. Ja w tym czasie znów zaczęłam powoli jeść, a reszta poszła w moje ślady. Lekko podskoczyłam w miejscu, kiedy usłyszałam trzaśnięcie drzwiami od jej pokoju, ale dalej zajmowałam się konsumpcją. Około dwóch minut później dziewczyna wyszła ze swojego pokoju w dyskotekowej kreacji i wyszła z naszego miejsca pobytu z głośnym trzaśnięciem. Niall z miejsca obok mnie wstał z chęcią pogoni za nią, ale odłożyłam sztućce i zatrzymałam go, gdy wstał.
- Daj jej trochę swobody - szepnęłam.- Musi odetchnąć.
Blondyn niechętnie zajął poprzednie miejsce i znów zaczął jeść. Wtedy w pomieszczeniu znów rozległ się odgłos trzaskania drzwiami i po chwili zobaczyłam Zayn'a z Brook u boku.
- Cześć - westchnął Lou.- Chcesz może obiad?- Zagadnął moją siostrę, ale ona pokręciła szybko głową i zobaczyłam wtedy, że na twarzy ma niewielkie wypieki.
- Coś się stało?- Zapytałam.
- Osioł - sapnęła.- Nie ma go w domu. Całe mieszkanie jest we krwi, meble są porozwalane, jego nigdzie nie ma, nikt nie wiedział gdzie może być. Rozpłynął się w powietrzu.
Wciągnęłam gwałtownie powietrze.
- Znalazł nas - powiedziałam otwierając oczy.- Brook, jedziesz z nami do Londynu, tobie też może coś zrobić. Niall, Liam, wy idźcie za Kim, Bóg jeden wie co jej może zrobić jeśli ją dopadnie.
Oboje zerwali się z miejsc, kóre zajmowali.
- Nie - Lou pokręcił głową również wstając.- Poszła przeze mnie i ja po nią pójdę.
- Pójdę z tobą, to moja siostra - Liam zaoferował swoją pomoc.- Z nami dwoma nie zadrze, poradzimy sobie. Wy jedźcie teraz, w tej chwili. Kiedy ją znajdziemy dojedziemy do was.
Skinęłam głową i wstałam od stołu po czym podeszłam do Niall'a z nadzieją, że doda mi otuchy. Złapał moją drobną dłoń w swoją, a ja uśmiechnęłam się ciesząc się z tego, że między nami wszystko zaczynało się poprawiać.
- Ale chłopaki - uprzedziłam.- Macie dzień. Po tym czasie wszyscy doskonale wiemy, że jej nie znajdziecie. Nie narażajcie się. Wszyscy się o nią martwimy, ale łatwiej sobie poradzimy jeśli wciąż będziecie żywi.
Oboje skinęli głowami i opuścili próg naszego dotychczasowego schronienia.
















----------------------------------------------------------------
Skończyłam tą część! Yaay! 
Jest 26 rozdziałów i epilog! Przy czym 26 jest tak kurewsko długi, że nie wierzę! xD 
Kocham was, wiecie? <3

3 komentarze:

  1. Rozdział świetny i jest tekst ze zwiastuna. Kiedy next? <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nwm, być może dzisiaj. Chciałabym troszkę poprawić jeszcze rozdział 26, ma być idealny, a jak na razie to jest wielkie ścierwo -,-
      Dobra, dodam dzisiaj xD

      Usuń
  2. Jeju, dlaczego tak mało rozdziałów? Gdyby nie to że rozdział świetny to bym się załamała.. wcale nie ścierwo, czekam na kolejne/y rozdział(y) //Basia K.

    OdpowiedzUsuń

Jeśli czytasz = skomentuj!
Ja także poświęcam czas na pisanie na tym blogu :*