środa, 11 marca 2015

Rozdział 8

Do więzienia dotarłam akurat kiedy można było przychodzić w odwiedziny. Musiałam pozałatwiać sprawy związane z moim krótkim pobytem u kolegi i kiedy byłam na miejscu on siedział znudzony w pomarańczowym skafandrze stukając palcami w stolik.
- Masz pół godziny - rzucił strażnik.
Spojrzałam na niego spode łba i cudem powstrzymałam się przed nawrzeszczeniem na niego. Przecież ustaliłam, że mogę u niego być 1,5 godziny, a nie cholerne pół!
- A-Ale - zająkałam się.- Podpisałam papiery. Miałam mieć godzinę więcej.
Mężczyzna wzruszył obojętnie ramionami.
- To nie moja sprawa.
- A nie mogę mieć chociaż godziny? Nie widziałam go kilka miesięcy - poprosiłam, a on posłał mi współczujące spojrzenie.
- Masz godzinę, ale jeśli po upłynięciu pół godziny ktoś tu przyjdzie masz natychmiast spierdalać, rozumiesz?
- Tak, tak - pokiwałam szybko głową.- Dziękuję.
Posłałam mu jeden z moich najpiękniejszych uśmiechów, a on go odwzajemnił. Mężczyzna mógł mieć może 26 lat, był wysokim  szatynem o ciemnych oczach i był... co się oszukiwać, przystojny.
Szybko podeszłam do stolika Richard'a, a on wstał i mnie przytulił. Oddałam uścisk i przez chwilę wdychałam jego zapach, stęskniłam się za nim.
W jakimś stopniu przypominał mi Harry'ego.
Zajęliśmy miejsca na przeciwko siebie i gdy zobaczyłam obolałą minę Richard'a nie mogłam się powstrzymać przed złapaniem do za rękę w pocieszającym geście.
- Jeszcze tylko 4 miesiące - wyszeptałam, a on uśmiechnął się blado.- Jak sobie radzisz?
Podrapał się po karku.
- Dobrze - westchnął.- Jedzenie jest straszne, ale mam przynajmniej co poczytać kiedy mój współlokator siedzi na zewnątrz i gra w kosza z innymi czarnoskórymi.
- Jesteś w celi z ...?
- Z murzynem - dokończył za mnie, a ja przełknęłam nerwowo ślinę. Zbyt dużo opowieści o czarnoskórych w więzieniach pod prysznicami - Spokojnie - zaśmiał się widząc moją minę.- Nikt mnie jeszcze nie zgwałcił. Z resztą on twierdzi, że został wrobiony.
- W co?- zaciekawiłam się.
- W nielegalną sprzedaż broni - powiedział.- Ale nie wydaje mi się, żebyś przyszła tutaj słuchać o tym z kim jestem w celi.
Opadłam na oparcie krzesła wciąż ściskając mocno jego dłoń.
- NNM? Serio?- zapytałam.- Musieliście?
Oczy chłopaka były jak dwa spodki od filiżanek. Kompletnie go zatkało.
- Skąd wiesz o inicjałach?- zapytał zdenerwowany tym, że poruszyłam taki temat w miejscu... monitorowanym.
- Lily nie żyje - odparłam cicho.- Została postrzelona w moim towarzystwie i na moich oczach, Richard. Masz mi w tej chwili powiedzieć wszystko co wiesz o Mathew.
- Mathew? Po co ci do kurwy nędzy wiadomości o Mathew?
Westchnęłam.
- Zabił Lily. Osobiście dopilnuję by trafił za kratki - powiedziałam przez zaciśnięte zęby, a Richard tylko przewrócił oczami.
- Jeśli tylko spróbujesz to wierz mi, że pochowają cię obok niej. Tymbardziej jeśli Mathew ma wtyczkę, która musiała mu pomóc.
- Wtyczkę? - zapytałam puszczając jego rękę.
Wypuścił z siebie świst powietrza.
- Przecież sam nie wpłacił za siebie kaucji, tępaku. Musiał znaleźć osobę, której dał dostęp do swojego konta, a ona wpłaciła za niego te pieniądze. Musisz szukać kogoś kto chciałby się na tobie zemścić, Rose. Ja ci nie pomogę. Gdzieś w archiwum musi być rozpiska ludzi, którzy go odwiedzali. Znając Mathew musi mieć plan, a żeby przeżyć musisz ten plan znać. Wtyczka pewnie wszystko wie. Znajdź ją.
- Plan?- zapytałam zdziwiona.- Jaki kurwa plan?
Richard zaczął masować sobie skronie.
Wiem, że byłam tępa, ale mógł być milszy. On oczywiście doszedł do wniosku, że najlepiej zrobić ze mnie kompletną idiotkę.
- Rose - westchnął.- W stylu Mathew jest rozlewanie krwi, więc jeśli masz zamiar uratować przyjaciół i bliskich przed śmiercią najlepiej by było gdybyś stąd wyjechała. Nie przewidziałby tego.
- Rozlew krwi?- zapytałam czując jak moje oczy się szklą.- Czyli, że poza Lily on chce zabić kogoś innego?
- Kobieto - prychnął Richard.- Lily była tylko słodką rozgrzewką. Nie możesz teraz pokazywać, że ci na kimś zależy, kochanie - mówił już dużo łagodniej.- Nie możesz pokazywać, że kogoś kochasz czy lubisz bo wystawiasz go na śmierć. On jest typem człowieka, który może zabić setki ludzi, żeby w końcu dotrzeć do tej jednej.
Po moim policzku popłynęła mała, samotna łza kreśląc mokrą dróżkę na mojej delikatnej skórze. Byłam przerażona.
Już nie chodziło tylko o mnie, ale też o moich najbliższych, których kochałam.
Szybko wstałam i usiadłam na kolanach Richard'a po czym się w niego wtuliłam.
- Boję się - jęknęłam.
Chłopak objął mnie w talii i przysunął jeszcze bliżej po czym wyszeptał mi do ucha:
- Dbaj o siebie koleżanko. Kocham cię i nie chcę, żeby coś ci się stało.
Spojrzałam na niego i posłałam mu słaby uśmiech.
- Gdyby był tu Harry to pewnie nie pozwoliłby ci już nigdy odejść, Rose. Jesteś... inna. Nawet sobie nie wyobrażasz jak on reagował na wzmiankę o tobie.
Zaśmiałam się ponuro i pocałowałam go w policzek.
Wydał z siebie pomruk zadowolenia, a ja pokręciłam głową.
- Czyli, że mnie kochasz? - zmarszczyłam brwi co go rozbawiło.
- Tak jak można kochać koleżankę.
Spojrzałam na zegarek i niemal natychmiast zerwałam się z jego kolan zdając sobie sprawę z tego, że byłam u niego już prawie godzinę.
- Muszę iść - powiedziałam.
- Rose, obiecaj mi, że będziesz o siebie dbać, dobrze?- Richard wstał z krzesła i stanął dosyć blisko mnie. Powoli pokiwałam głową i odwróciłam się chcąc iść do domu, ale zatrzymało mnie jego silne ramię, które odwróciło mnie znów do niego.- Poczekaj.
Patrzyłam jak jego twarz się zbliża i po chwili jego usta naparły na moje wargi.
Chciałam się wyrywać, ale ten pocałunek spowodował, że niemal pamiętałam smak warg Harry'ego. Tęskniłam za tym. Chciałam by ktoś mnie całował, chciałam by ktoś pokazał, że wciąż mogę mieć kogoś kto by mnie pokochał.
Naturalnie tym kimś nie był ani Richard, ani Niall ani nikt inny z osób, które znałam.
Czułam jak Richard powoli odsuwa twarz, ale oczy miałam zamknięte marząc, że to był sen i tak na prawdę tego nie zrobił.
Niestety.
- Przepraszam - usłyszałam jak chrypie mi do ucha.- Nie mogłem się powstrzymać.
Otworzyłam oczy i zobaczyłam jak intensywnie wpatruje się we mnie. Gdy po chwili chciał powtórzyć pocałunek nie pozwoliłam mu na to. Zatrzymałam go kładąc mu palec wskazujący na wargach i przecząco pokręciłam głową.
- Richard... Jesteś moim przyjacielem. Obawiam się, że nigdy nie będziesz kimś więcej. Nie jestem na to jeszcze gotowa, wciąż opłakuję Harry'ego. Z resztą ty byłeś jego znajomym i nie powinieneś mnie... chcieć - powiedziałam cicho, a on tylko pokiwał nerwowo głową.- Wszystko dobrze?
- Tak - zaśmiał się ponuro.- On zawsze miał szczęście do pięknych i mądrych dziewczyn.
- Ty też kiedyś taką znajdziesz - powiedziałam ujmując jego twarz w dłonie.- Tyle, że ja nią po prostu nie jestem.
Pokiwał głową zawiedziony, ale po chwili posłał mi łagodny uśmiech.
- Nie wpakuj się tylko w kłopoty, koleżanko. Mathew to wścibski sukinsyn.
Skinęłam głową, przytuliłam go na pożegnanie i oboje poszliśmy w przeciwne strony.
Wyszłam na korytarz gdzie stał ten sam strażnik co wcześniej.
- To twój chłopak?- zapytał idąc ze mną do wyjścia bym przypadkiem nie zachciała się na przykład zakraść do archiwum.
- Richard?- zapytałam.- Nie. Przyjaźnimy się.
Mężczyzna posłał mi miły uśmiech.
- Ale z jego strony jest chyba coś więcej, prawda?
- Wyjaśniliśmy to sobie przed chwilą - westchnęłam.
Mężczyzna zagrodził mi po chwili drogę i wyciągnął do mnie rękę, którą niepewnie uścisnęłam.
- Jestem Patrick.
- Rose - przedstawiłam się.
- Piękne imię - pochwalił mnie, a na moje policzki wkradł się róż.- Nie miałabyś nic przeciwko jeśli zaprosiłbym cię gdzieś?
- Na randkę?- przygryzłam wargę.
- Chyba tak - podrapał się po karku.
- Chętnie - powiedziałam, a na jego buzi dało się widzieć gigantycznego banana kiedy wyciągnął do mnie kartkę z ołówkiem prosząc bym zapisała mu swój numer. Szybko nabazgrałam mu cyfry swojego numeru i życząc dobrego dnia opuściłam więzienie.
Może byłam chamska, ale gdybym przekonała go by pokazał mi archiwum do których miał dostęp z łatwością namierzyłabym wtyczkę Mathew.
Nie lubię bawić się ludzkimi uczuciami, ale w grę wchodziło życie moje i moich przyjaciół. Postanowiłam więc działać i nie dać się zabić nawet jeśli mogłam złamać tym serce niewinnej osoby.









--------------------------------------------------
tak, wiem, że mnie nienawidzicie za to, że nie dodawałam długo i za to, że to co dodałam jest po prostu kupą -,-
Richard + Rose = co to ma być?!
miałam jakąś fazę jak to pisałam chyba xD
i ogłaszam (w ogłoszeniach będzie przyczyna) że jeśli rozdział będzie teraz raz w tygodniu to będzie to cud :/ jestem z siebie bardzo niezadowolona
jeszcze raz zapraszam do ankiety osoby które przeczytały ten rozdział i wcześniejsze
JEŚLI NIE ZAGŁOSOWAŁEŚ DO TEJ PORY = ZRÓB TO TERAZ
bardzo przepraszam też za to, że rozdziały są tak krótkie, ale nie mogę połączyć tych pierwszych wątków bo opowiadanie nie trzymałoby się wtedy kompletnie kupy -,- rozdziały podobne długością do linss zaczną się jakoś od 10/11 rozdziału jak podejrzewam (jeszcze ich nie napisałam xD)
Pozdrawiam i kocham mocno <3

1 komentarz:

  1. Jak Ty to robisz, że te rozdziały są takie wspaniałe?Tylko mogłyby być dłuższe i częściej, ale wiem jak trudno jest znaleźć czas na pisanie <3

    OdpowiedzUsuń

Jeśli czytasz = skomentuj!
Ja także poświęcam czas na pisanie na tym blogu :*