poniedziałek, 16 lutego 2015

Rozdział 2

Po usłyszeniu moich słów nikt z całej trójki leżącej w moim łóżku nawet nie drgnął więc podeszłam do nich z zamiarem usunięcia stamtąd siłą. Jednak kiedy tylko znalazłam się w zasięgu ręki Louis złapał mnie za nogę i chichocząc pociągnął na łóżko. Próbowałam się wyrywać, ale dołączyła się do niego cała pozostała trójka, łącznie z Niall'em.
Kim i blondyn łaskotali mnie, a ja śmiałam się do rozpuku. Próbowałam ich z siebie zrzucić i błagałam o zaprzestanie czynności jaką się aktualnie parali, ale raczej mi nie wychodziło.
- O nie...- zaśmiał się Niall - Jesteś mi coś winna za moje biedne drzwi, są teraz w opłakanym stanie.
Jęknęłam kiedy Zayn uszczypnął mnie w bok.
- Ale zaraz ja będę w stanie gorszym od tych drzwi!- krzyknęłam śmiejąc się.
Kim wystawiła mi język i jako jedyna w tamtej chwili zaprzestała łaskotania mnie za co byłam jej dozgonnie wdzięczna bo chwilę potem w jej ślady poszedł Louis, a zaraz potem też Zayn nieco zaskoczony tym, że Lou tak szybko odpuścił.
Chciałabym kiedyś zobaczyć jak Louis i Kim są razem bo między tamtymi dwoma było coś w rodzaju chemii.
Przynajmniej tak mi się wydawało.
No... a poza tym Kim sama mówiła mi, że Louis jest w jej typie. Miałam więc cień nadziei, że Kim kiedyś zapomni o Rick'u, który swoją drogą siedział wtedy w więzieniu. Złapano go za kierownicą pod wpływem narkotyków, już nie wspominając, że prowadził samochód podczas wyścigów, tych naturalnie nielegalnych.
Więc... wracając do sytuacji w jakiej byłam to jedynie Niall mnie łaskotał i sądząc po jego minie nie miał zamiaru szybko przestać.
Śmiałam się w wniebogłosy i kiedy kątem oka zauwarzyłam ramkę ze zdjęciem Harry'ego wspomnienia... wróciły.
Wspomnienia były czymś czego bałam się najbardziej.
Było ich dużo.
Bardzo dużo.
A mnie każde wspomnienie związane z chłopakiem o bujnych lokach i zielonych oczach doprowadzało do płaczu.




'- Dobra, to co chcesz dziś robić?- zapytał próbując się uśmiechnąć, ale średnio mu wyszło przez co jego usta wykrzywiły się w grymasie jakby zobaczył świnię tarzającą się w gównie. Wybuchnęłam głośnym śmiechem co rozluźniło atmosferę. Harry czuł się niezręcznie, ale zaraz potem wypuścił długo wstrzymywane powietrze i zapytał:
- Możemy zapomnieć o tej rozmowie?
Pokiwałam głową dusząc śmiech.
- Co cię tak bawi?
- Nie obraź się, ale ty.
- Ja?
- Ty.
- Czemu?
- Bo jesteś śmieszny.
- Nie jestem, ja jestem przerażający.
- Wcale nie.
- Wcale tak.
- Znowu kłamiesz.
- Oskarżasz mnie o kłamstwo?
- Uważam, że łżesz.
- Taak?
- Taak.
Harry wydął usta i zaraz potem rzucił się na mnie gilgocząc mnie wszędzie gdzie się dało. Zaniosłam się głośnym, niepohamowanym śmiechem próbując nieudolnie zrzucić z siebie Harry'ego, ale oczywiście nie dałam rady. W końcu wyszło na to, że przeturlaliśmy się na samą krawędź pomostu i, jak przeczuwałam, wyszło tak, że Harry leżał na mnie, a nie na odwrót. Chciałam by było na odwrót. Miał nade mną przewagę co mnie nie ukrywam trochę wprawiało w obłęd (czyt: strach). Ale dalej oboje się śmialiśmy co mnie rozluźniało.
- Harry?- zapytałam nagle.
- Hymm?- mruknął zakładając mi kosmyk włosów za ucho.'


Na samo wspomnienie moje oczy zaszły łzami blokując mi dostęp do poprawnego obrazu. Poczułam tylko jak Niall powoli puszcza mnie więc przekręciłam się na drugą stronę by schować swoją zapłakaną twarz przed przyjaciólmi. Nie chciałam ich martwić, nie zasłużyli na to by obarczać się moimi problemami. 
Tak bardzo nie chciałam przy nich płakać. 
- Rossie?- poczułam jak Niall kładzie rękę na moim ramieniu, nie odtrąciłam go - Przepraszam.
- To nie twoja wina. Po prostu... - pociągnęłam nosem - coś mi się przypomniało. 
Słyszałam jak Louis cicho wzdycha. Nie sądził pewnie, że dalej nie mogłam pogodzić się z brakiem obecności przy mnie Harry'ego. 
Niall powoli objął mnie w pasie kładąc się obok na co uśmiechnęłam się błogo. 
Szybko odwróciłam się w jego stronę i wtuliłam w jego tors tak, że czułam jak bije jego serce. Cieszyłam się, że go mam, tak właściwie nie umiałam nazwać relacji jaka nas łączyła. 
Kiedy nazywał mnie 'siostrzyczką' wkurzałam się bo to w żaden sposób nie określało miłości jaką dażyłam chłopaka. Co prawda nie kochałam go w sposób jaki kochałam Harry'ego, ale nie była to miłość w rzadnym stopniu braterska, było to tylko chore uproszczenie. Nie ukazywało w żaden sposób tego co było między nami. 
- Rose...- usłyszałam głos Zayn'a - Co możemy zrobić?
- Posprzątać.- odparłam z uśmiechem na co wszyscy w pomieszczeniu się zaśmiali, a zaraz potem poczułam jak schodzą z łóżka i wchodzą do salonu. Niall też zaczął się podnosić, ale zatrzymałam go szybkim ruchem ręki splatając razem nasze dłonie. Nie mam pojęcia dlaczego, ale kiedy czułam, że ktokolwiek trzyma mnie za rękę czułam się błogo i ciepło na sercu. Czułam się dobrze. 
- Zostań.- wymamrotałam patrząc w jego skrzywdzone oczy. Wiem, że bolało go patrzenie na mój ból i cierpienie. 
- Dobrze.- powiedział wracając do naszej poprzedniej pozycji. 
- Nie to miałam na myśli.- pokiwałam przecząco głową - Chcę byś został przy mnie. Nie zostawisz mnie, prawda? Nie zostawiaj mnie. - szepnęłam wtulając się w zagłębienie jego szyi, czułam na sobie jego przyśpieszony oddech i niemalże słyszałam jak bije jego serce. 
- Nigdy. - powiedział w końcu i objął mnie jakby bał się, że w każdej chwili mógłby mnie stracić, czułam się jak niewinne zwierzątko, czułam się jakbym była kompletnie bezbronna, ale w towarzystwie Niall'a nie przeszkadzało mi to uczucie, wiedziałam, że chłopak nie zawahałby się oddania swojego życia za mnie nawet w najgorszej chwili. 
Chciałam nie płakać, ale uczucie braku najważniejszej osoby w moim życiu było zbyt wielkie by wyprzeć je choć na chwilę z umysłu poplątanego jak słuchawki po wyjęciu ze spodni. 
Nie miałam pojęcia co mam robić by żyć jak dawniej. 
Właściwie to nie musiałam żyć jak kiedyś. 
Ja pragnęłam po prostu żyć. 
Chciałam namiastki normalności, która omijała moje 'życie' wielkim łukiem bojąc się czegoś. Tylko czego?
W każdej sekundzie mojego życia słyszałam ostatnie słowa jakie Harry wypowiedział w moim kierunku. I bolało coraz bardziej pomimo, że stały się one rutyną, przez którą przechodziłam bez żadnej przerwy.
Przepraszam.
To było jedno słowo.
Przepraszam.
Tyle zdążył mi powiedzieć i tyle wystarczyło bym pogrążyła się w smutku przez niewiadomy czas, który na pewno nie skończyłby się przez jakieś kilka długich i bolesnych dla mnie lat. Nie jestem pewna czy skończyłby się nawet po mojej śmierci na którą czekałam. Czekałam aż znów zobaczę jego bujne loki, zielone oczy, dołeczki gdy się uśmiecha i jego anielski głos, który był dla mnie jak najwspanialsza muzyka.
Pomimo, że mi go brakowało cieszyłam się, że nie straciłam go na zawsze. Na wieki.
Bo kiedyś tam mogłam go spotkać, tak?
Po tym kiedy umrę.
Ale zawsze.
Nigdy bym o nim nie zapomniała. Bo o nim nie da się zapomnieć. Nie zapomina się czegokolwiek drogiego sercu, nie zapomina się też rzeczy które w sercu były choć kilka krótkich chwil.
Po prostu.


...i wybacz, że ci przeszkadzam,
ale wielkie zmiany w moje życie wprowadzam...

Czasem trzeba się z czymś pogodzić. 
Rzadko jednak jest to łatwe. 
Nikt nie wie dlaczego...

...i nie będzie w nim ciebie,
ty zostaniesz w niebie...


***


Kiedy się obudziłam zdałam sobie sprawę z tego, że zasnęłam i zrobiło mi się głupio bo obarczyłam wszystkich przyjaciół sprzątaniem kiedy ja spokojnie położyłam się do łóżka i leżałam jak gdyby nigdy nic. 
Przetarłam zaspane oczy stwierdzając, że Niall'a nie ma obok mnie i wstałam powoli, a raczej zwlekłam się z łóżka. Ruszyłam do łazienki by zobaczyć jak źle wyglądam i szczerze nie spodziewałam się, że będzie aż tak dobrze, jedynie moje oczy były lekko podkrążone, a z włosów zrobiło się kilkanaście kołtunów na których rozczesanie zmarnowałam całe 15 minut życia. 
Weszłam powoli do salonu, ale gdy stwierdziłam iż wszyscy nawet uporali się z zadaniem odetchnęłam z ulgą próbując namierzyć ewentualne błędy popełnione przez ludzi, którzy usiłowali posprzątać burdel, który swoją drogą powstał tam z winy Niall'a.
Zegarek na ścianie wskazywał godzinę 23.47 więc moja twarz wykrzywiła się w niemiłym grymasie. 
Chciałam głośnym krokiem udać się do kuchni by uporządkować jedzenie, które kupiłam, ale przerwało mi głośne westchnienie od strony kanapy. Szybko udałam się w tamtą stronę nieco wystraszona, ale zaśmiałam się cicho gdy zobaczyłam Niall'a wywalonego na całą długość kanapy, opartego o niego śpiącego Louis'a, a na jego kolanach głowę postanowiła ułożyć sobie Kim. Zayn'a nie było. 
Westchnęłam stwierdzając, że musiał sobie najzwyczajniej pójść i tym razem cicho ruszyłam do kuchni gdzie jak myślałam nikt nie pomyślał by posprzątać. 
Starałam się to zrobić w ciszy przez co zajęło mi to jakieś 2 godziny, później jeszcze poprawiłam 'porządki' przyjaciół i zajęło mi to drugie tyle czasu więc ranek dopadł mnie dość szybko. Kiedy skończyłam szorować kafelki w łazience zdałam sobie sprawę z tego, że jestem strasznie zmęczona, przetarłam lekko rozpalone z wysiłku czoło i poszłam położyć się jeszcze na jakieś trzy godziny z racji tego, że była dopiero piąta rano, a nikomu z przebywających na kanapie i w jej okolicy raczej nie spieszyło się ze wstawaniem. Szybko wzięłam prysznic by się odświeżyć, przebrałam się w piżamę i zasnęłam w ciepłym, bezpiecznym łóżku. Chyba pierwszy raz od bardzo długiego czasu przed snem nie dopadło mnie wspomnienie Harry'ego, ale wolałam się nad tym zbytnio nie zastanawiać. 



Niall's P.O.V.

1,5 godziny później

Powoli wstałem z niewygodniej kanapy i stwierdziłem, że Louis postanowił użądzić sobie z moich nóg poduszkę, a z kolei Kim to samo zrobiła z jego nogami. 
Nawet śmieszne. 
Zaspany stwierdziłem, że wstałem o wiele za wcześnie biorąc pod uwagę, że razem z resztą odlecieliśmy około godziny 22.
Niechętnie powlokłem się do łazienki i gdy umyłem zęby i opłukałem twarz wodą zdałem sobie sprawę, że jest w niej o wiele czyściej niż poprzedniego dnia, a znając Louis'a to nie za bardzo przyłożył się do czyszczenia kibla. 
Potem jeszcze wszedłem do salonu gdzie dało się widzieć przerażające różnice między tym co było wcześniej, salon wyglądał niemal tak samo jak przed imprezą. Zaskoczony podrapałem się po głowie i udałem w ostatnie miejsce, czyli do kuchni, której nikt poprzedniego dnia nie ogarnął, a jednak świeciła porządkiem. Zaskoczony stwierdziłem, że jedzenie zakupione przez Rose jest na półkach i w lodówce. 
Ruszyłem do jej pokoju spodziewając się jej przed laptopem czy coś w tym stylu. Ona jednak spała spokojnie. Jedyna rzecz jaka się zmieniła to wyraz jej twarzy i to, że miała na sobie piżamę, której gdy zostawiałem ją by pomóc reszcie sprzątać nie było. 
Westchnąłem gdy dotarło do mnie ile czasu musiała poświęcić na to by posprzątać to czego nie miała najmniejszego prawa sprzątać. 
Czemu to więc zrobiła?
Rose to bardzo krucha osóbka, szczególnie po śmierci tego całego Harry'ego o którego ewentualnym istnieniu dowiedziałem się dopiero gdy rozeszła się wieść o jego pogrzebie, a zaraz tego samego dnia Louis przybiegł do mnie informując o kiepskim stanie Rossie. 
Zbyt wiele nie wiedziałem o chłopaku imieniem Harry, ale zdołałem się dowiedzieć, że znaczył dla Rose więcej niż powietrze, a jego śmierć odbiła się echem po całym jej ciele przez co straciła spory kawałek swojej osobowości. Każdy kto znał ją przed jego śmiercią i zobaczył pół roku po tym wydarzeniu mówił mi, że to wydarzenie strasznie nią wstrząsnęło. To już nie była ta sama osoba, ale pomimo wszystko nadal znaczyła dla mnie więcej niż ktokolwiek inny. 
Nie, nie kochałem jej. 
I tak, kochałem ją. 
W dziwny sposób, nie chciałem by stało jej się coś złego, chciałem by zawsze była bezpieczna, nie chciałem jej nigdy zostawiać i doskonale wiedziałem, że oddałbym wszystko za jej bezpieczeństwo. 
Biedna, musiała się strasznie zmęczyć sprzątaniem czegoś czego nie musiała wcale robić. Wykazała się wspaniałą wolną wolą i za to, że teraz leżała strasznie zmęczona było mi okropnie smutno więc szybko opuściłem jej pokój nie zakłucając jedynego dobrego snu jaki jej się wydażył podczas najbliższych miesięcy. 
Postanowiłem udać się do swojego pokoju gdy stwierdziłem, że raczej nie mam czego sprzątać po tym co zrobiła Rose, ale gdy tylko wszedłem do pokoju powitał mnie widok Zayn'a leżącego w poprzek mojego łóżka. 
Świetnie.
Po prostu świetnie. 
Chyba Zayn jako jedyny wykazał się odrobiną rozumu i wolał rozwalić się samemu na moim wygodnym łóżku niż obok Kim Louis'a leżących na podłodze. 
Właściwie mógłbym mu pogratulować pomysłu gdyby nie fakt, że spał w moim łóżku. 











------------------------------------------------------------------

Jakoś słabo z wyświetleniami xD
Mam się martwić?
Mam mały dylemat co do moich wierszyków... są już trzy i tak się zastanawiam czy by nie zrobić tutaj osobnej strony na której byłyby po kolei wiersze, które będą gdzieś tutaj posplatane, jak ktoś będzie chciał komuś pokazać czy będzie miał dodatkową ocenę w szkole za napisanie wiersza to by sb skopiował czy coś w tym rodzaju xD w każdym razie nie wiem więc piszcie co sądzicie o tym pomyśle
No xD
Tak właściwie to do rozdziału 4 nic się nie będzie działo haha, tylko jakieś duperele z życia Rossie i wgl... Znaczy... inaczej xD taka właściwa akcja zacznie się dopiero pod koniec 4 rozdziału xD chociaż ogólnie będzie wiadomo co się dzieje już wcześniej więc... eh... po co ja wam to pisze?
Dobra
Podstawowe pytanie
Jak wam się podobał rozdział? ^^ ja tam go lubię

1 komentarz:

  1. Świetny ale co rozdział ryczę na wspomnienia o Harrym :'( ale pisz dalej lubię płakać na ff :') świetnie piszesz i dodawaj jak najczęściej rozdziały :* śmieszą mnie niektóre sytuacje z Lou albo Niallem :D //Basia K.

    OdpowiedzUsuń

Jeśli czytasz = skomentuj!
Ja także poświęcam czas na pisanie na tym blogu :*