piątek, 27 lutego 2015

Rozdział 4

Zmęczona płakaniem przez ponad pół godziny leżąc na asfalcie weszłam do mieszkania gdzie czekali na mnie Niall, Kim, Liam, Louis i Zayn. Wszyscy wyglądali normalnie, ale szybko wyczułam jakieś napięcie spowodowane czymś ważnym. Nie miałam siły na domysły więc po prostu poszłam do swojego pokoju i zaczęłam serfować po internecie.
Chwilę później wszyscy jakby chórem weszli do mojego pokoju, a że ja nie byłam w najlepszym humorze postanowiłam z nimi nie rozmawiać.
- Jeśli nie chcecie mi powiedzieć o tym, że wybuchła bomba atomowa i za chwilę wszyscy umrzemy to możecie sobie pójść bo jakoś nie mam dzisiaj ochoty na spędy towarzyskie. Jestem zmęczona.- powiedziałam cicho, ale jednak usłyszeli i po chwili słyszałam jak wychodzą. Potem były tylko ich rozmowy.
- Nie wiem czy to dobry pomysł.- jęknął Niall - Chyba lepiej, żeby nie wiedziała.
- Niall ma rację. Niezbyt dobrze by to raczej zniosła.- poparła go Kim.
- I co? Ma nic nie wiedzieć i żyć w przekonaniu, że świat jest wspaniale kolorowy, kiedy jest w ...- ostatniego słowa nie usłyszałam, ale wiedziałam, że mówił to Zayn. Szczerze mało obchodziło mnie to co mówili. Skupiłam się na przeglądaniu facebook'a.
- Wspaniale kolorowy?- oburzył się Louis - Wszyscy wiemy, że tak nie jest i właśnie dlatego lepiej, żeby nic nie wiedziała.
Przewróciłam oczami.
- Jeśli chcecie coś przede mną zataić to musicie odejść od drzwi.- powiedziałam na tyle głośno, że chwilę później doszło do mnie jak Niall przeklina i coraz cichsze odgłosy tego jak odchodzą. Potem nie słyszałam ich rozmowy.


***


Zraniono mnie, to boli,
Błąkam się po świecie w wielkiej niedoli,
ulicami chodzę żałośnie,
moje buty suną po ziemi bezgłośnie,
kiedy napotkam czyjeś spojrzenie,
mam wrażenie, że widzę urojenie,
a gdy czasami się uśmiecham,
to tak na prawdę tylko czekam,
bo gdy w końcu to się skończy,
i męki me zakończy,
oczy me ujrzą ciebie,
a wtedy będę w niebie,
będę u twojego boku,
mój ty obiboku,
jednak w moim sercu ból rządzi,
i jak osa żądli,
będę z tobą wciąż myślami,
ty też pomyśl o mnie czasami,
rzeczywistość na mnie czeka,
więc zostawiam cię i uciekam,
ale nie zapomnę,
i mam jedną prośbę,
bądź tu tylko,
przy mnie,
ze mną




- Ale ja przyjmuję zamówienia ca najmniej jeden dzień przed przyjściem.- jęknęłam do telefonu. 
- Jesteśmy w podbramkowej sytuacji!- westchnęła kobieta do telefonu - Nasza niania zachorowała, a ja mam dzisiaj ważne spotkanie!
Podparłam się o stół i powoli zaczęłam masować sobie skronie. 
- Dobrze, ale wezmę 20 funtów więcej.- powiedziałam po namyśle. 
- Tak, tak!- krzyknęła uradowana kobieta. 
- Na którą mam przyjść, iloma dziećmi mam się zajmować i adres poproszę.- westchnęłam zirytowana. 
- Najlepiej jeśli będziesz za jakąś godzinę, dzieci będzie 10 albo też 11...
- Ile pani ma dzieci?- zapytałam zaskoczona. 
- Mam córkę, ale dzisiaj użądza urodziny i ...
- W takim razie dodatkowe 20 funtów.- powiedziałam - Nie będzie nikogo dorosłego oprócz mnie?
- Nie, mąż jest na konferencji, a ja idę na spotkanie. 
- Ekstra.- burknęłam - Wiek dzieci?
- Większość ma chyba 7 lat. 
Wspaniale, po prostu świetnie...



Godzinę później byłam już na miejscu i pilnowałam bandy dzieci, które postanowiły bawić się przy dość głośnej muzyce. 
Nie miałabym nic przeciwko gdyby nie fakt, że strasznie bolała mnie głowa. 
Powoli wstałam z kanapy w salonie i skierowałam się do kuchni gdzie zaczęłam szukać jakichś leków które pomogłyby mi przetrwać te katorgi w pilnowaniu tej... zgrai. 
Po chwili znalazłam jakieś tabletki i połknęłam dwie popijając wolno wodą. Miały zacząć działać po pół godziny. 
Ekstra. 
Usiadłam na krześle i poirytowana nic nie robieniem po prostu zatopiłam się w myślach. Nie wiem ile dokładnie siedziałam nic nie robiąc, ale w końcu z zamyśleń wyrwał mnie dźwięk telefonu, a widząc, że dzwoni do mnie Lily zaskoczona odebrałam.
- Tak ?- westchnęłam do słuchawki.
- Cześć Rossie!- krzyknęła przejęta - Wszystko u ciebie dobrze? Jesteś jakaś przygaszona.
- Wszystko jest w jak najlepszym porządku, tylko trochę boli mnie głowa...- westchnęłam - Na dodatek jestem w pracy i...
- To super!- dziewczyna przerwała mi w pół zdania co mnie, nie powiem, trochę zdenerwowało.
- Po co dzwonisz?- zapytałam wgapiając się w pustą szklankę, którą trzymałam w dłoni - Jest jakiś powód czy chciałaś tak tylko pogadać?
- Tak właściwie to mam dla ciebie bardzo ważną wiadomość.- powiedziała jakby poważnie, co w jej przypadku raczej nie jest na porządku dziennym - Ale to nie jest rozmowa na telefon. Słuchaj, jutro będę w Londynie, mogłybyśmy się spotkać?
- Jasne.- westchnęłam - A o czym chciałabyś porozmawiać?
- Mówiłam, że to nie rozmowa na telefon.- burknęła - Mam wrażenie, że informacja jaką posiadam może ci się wydać interesująca.
- A...- westchnęłam nie wiedząc jak mam sformułować odpowiedź - A temat przewodni tej rozmowy?
Usłyszałam jak wypuszcza powietrze i chwilę nic nie mówiła.
- Rose, wiem, że to może być podłe, serio. - powiedziała w końcu - Wydaje mi się... Wydaje mi się, że powinnaś znać prawdę, tyle.
- Prawdę o czym?- niosłam brew nic nie rozumiejąc - Lily, ty się dobrze czujesz?
- Tak, tak...
- Prawdę o czym?- powtórzyłam swoje pytanie.
- Wiem, że nie powinnam się mieszać i wtrącać... Jego już nie ma i powinnam to zachować... Muszę powiedzieć ci coś o Harry'm.- wydusiła, a mnie zatkało.
Coś o Harry'm?
Co ona mi może o nim powiedzieć czego bym się nie dowiedziała przez te pół roku?
Kiedy miałam ochotę już coś powiedzieć ona rzuciła mi krótkie 'Jutro o 8.30 rano w Sturbucks'ie w tej galerii blisko twojego mieszkania' i  się rozłączyła zostawiając mnie bez odpowiedzi.




Westchnęłam wchodząc do mieszkania. Nie za bardzo podobało mi się, że rzadko kiedy byłam sama w mieszkaniu zważając na to, że jak wcześniej wspominałam mieszkałam z Niall'em, który nie miał pracy i utrzymywał się z pieniędzy wygranych na wyścigach.
Siedział na kanapie w salonie i grał w jakąś grę na laptopie.
- Cały czas siedzisz w domu...- westchnęłam - Znalazłbyś sobie dziewczynę.
- Dziewczynę?- podrapał się po karku rozmyślając nad odpowiedzią - To jakiś nowy boss?
Prychnęłam siadając obok niego i chwilę potem włączyłam telewizor. Leciały wiadomości i kiedy miałam już przełączać prezenterka powiedziała:
- Tak jak mówiliśmy wcześniej, Mathew K. opuścił placówkę więzienia i wrócił do Londynu gdzie od dzisiaj będzie żył jak każdy normalny obywatel...
Słysząc to Niall niemalże rzucił się na pilota i przełączył na stację muzyczną. Zachowywał się jak poparzony.
Posłałam mu wymowne spojrzenie i chwilę później niespodziewanie wyrzuciłam ręce w powietrze.
- Czy ty zdajesz sobie sprawę z tego, że ja chciałam to obejrzeć?!
Chłopak wzruszył ramionami.
- A czy ty zdajesz sobie sprawę, że właśnie zaczęła się gorąca dwudziestka?
- I co z tego?- oburzyłam się - Musisz porobić zdjęcia do fap folderu ?!
Niall parsknął śmiechem.
- A nawet jeśli to co mi zrobisz?- uniósł brwi w zabawnym geście. Wzruszyłam ramionami i spojrzałam na niego spode łba.
- Uduszę cię!- krzyknęłam rzucając się na niego ze śmiechem na co on szybko odłożył laptop na stolik do kawy i zaczął się wiercić pod moim ciężarem bo chcąc czy nie chcąc go troszkę przygniotłam. Zaczęłam go łaskotać, a on wiercił się i wydawał z siebie śmieszne odgłosy.
- Dobra!- krzyknął po kilku minutach szarpaniny - Wznoszę białą flagę! Nie zabijaj mnie!
Zaśmiałam się i usiadłam na swoim poprzednim miejscu, a on obok mnie dalej się śmiejąc i zanim się obejrzałam to on przygniótł mnie do kanapy.
- To nie fair.- jęknęłam - Przecież się poddałeś!
- Ale zaatakowałem znowu.- prychnął posyłając mi słodki uśmiech.
Zaczęłam wiercić się pod nim co go tylko rozśmieszyło więc zaprzestałam tej czynności.
- Chciałam wiedzieć, że ktoś mógłby mnie zgwałcić, zabić albo gorzej!- prychnęłam, a on zaczął mnie łaskotać słysząc te słowa na co zalała mnie salwa śmiechu.
- Poddajesz się?- zapytał wciąż mnie łaskocząc - Co? Hymm?
- Nigdy!- krzyknęłam próbując się uwolnić. Wzruszył prawie niezauważalnie ramionami i znów zaczął znęcać się nade mną z głupim uśmieszkiem.
Śmiałam się tak głośno, że gdyby nie fakt iż sąsiedzi doskonale wiedzieli, że takie rzeczy są na porządku dziennym to wezwaliby policję bojąc się o moje bezpieczeństwo z tym szaleńcem.
- Poddajesz się? Mogę obejrzeć gorącą dwudziestkę?
Śmiejąc się skinęłam głową.
- Nie poddaję się.- ostrzegłam kiedy mnie puścił - Możemy wprowadzić rozejm.
Wzruszył ramionami.
- Jeśli będę mógł w spokoju posłuchać muzyki to dobrze.- posłał mi szampański uśmiech i chwilę potem znów złapał za laptopa i zaczął przeglądać powiadomienia z facebook'a.
Patrzyłam na teledyski niezbyt zainteresowana przez jakieś kilka minut, a z transu wyrwał mnie głos Niall'a.
- Może sweet focia?- zaproponował na co się zaśmiałam i wyjęłam telefon prosząc go żeby zrobił jakąś śmieszną minę. Sama też wygłupiłam się na zdjęciu, a ono chwilę potem ukazało się na facebook'u z podpisem 'kochana wariatka'.










-----------------------------------------------------------------------
Jestem chora :'(
zapraszam na inne strony bloga takie jak bohaterowie i ogłoszenia parafialne :D
piszcie komenatrze bo czuję się taka samotna 

1 komentarz:

  1. Twoje opowiadania są wspaniałe, płacze przy niektórych, czekam na kolejny rozdział <3

    OdpowiedzUsuń

Jeśli czytasz = skomentuj!
Ja także poświęcam czas na pisanie na tym blogu :*