wtorek, 14 kwietnia 2015

Rozdział 13

'-Mamo - wołałam.- Mamo, Sam znowu powiedział, że jestem głupia!
Typowa sześciolatka...
Sprawiało mi jednak przyjemność, że moja matka zawsze wstawiała się za mną, a Sam z racji tego, że był starszy musiał nad sobą panować. W ukryciu wystawiałam mu zawsze język, a on mógł tylko patrzeć bo gdyby na mnie naskarżył to zaczęłabym z płaczem zaprzeczać temu co mówi i pytać dlaczego jest dla mnie taki niedobry.
Byłam raczej upierdliwym dzieckiem.
- Sam, kto tu ma osiemnaście lat? Ty czy ona?- Moja matka wydawała się być szczerze poirytowana faktem jakim było wykłucanie się o jakieś kompletne głupoty z małym dzieckiem jakim naturalnie byłam ja.
Kiedy odchodziła posłałam Sam'owi promienny uśmiech.
- Mama kocha mnie bardziej - zaśmiałam się z jego wkurzonej miny.'



' Pierwszy dzień szkoły. Oczywiście byłam przerażona, strasznie przerażona. Kurczowo trzymałam się dłoni matki jakby była dla mnie zbawieniem kompletnie zapominając o ojcu, który przecież kroczył z mojej drugiej strony. Szkoła normalnie nie napawała mnie przerażeniem, ale tak jakoś wyszło, że moja wspaniała siostra, która miała szczęscie być wtedy już w drugiej klasie postanowiła nastraszyć mnie opowiadaniami o tym, że w szkole grasuje potwór, który zamyka dzieci w swoim gabinecie i odprawia z nimi jakieś straszne czary wysysając z nich kompletną ochotę do życia, a one potem przez cały dzień chodzą smutne po terenie szkoły.
Dopiero potem zdałam sobie sprawę, że chodziło jej o dyrektorkę.
- Kochanie, nie ma się czego bać - pocieszała mnie matka radośnie gładząc moją małą, siedmioletnią główkę.- Zaraz pójdziesz do swojej klasy i poznasz kilka nowych koleżanek, co ty na to?
Niepewnie pokiwałam na 'tak' i wytarłam swoje zmęczone oczy.
Jeśli do szkoły będę musiała wstawać codziennie o tej godzinie to skonczę marnie - pomyślałam.
Matka jak na śmierć wystawiła mnie przed siebie pchając mnie w stronę jakiegoś pokoju, jak mi się wydawało. Chciałam zapierać się i krzyczeć w niebogłosy 'nie oddawaj mnie na rzeź', ale jakoś głos utkwił mi w gardle na myśl, że prowadzi mnie do gabinetu owego potwora, który sprawi, że będę nieszczęsliwa przez całe życie. Jednak nie. 'Klasa', co za dziwne słowo, była zbyt radosna by odprawiać w niej jakieś złe zaklęcia więc pochmurnie uśmiechnęłam się do kobiety, która stała na środku klasy i patrzyla na mnie rozczulającym wzrokiem.
Żygać mi się chciało.
Ignorując ją ruszyłam do jakiejś wolnej ławki i znalazłam miejsce obok jakiejś ładnej brunetki siedzącej w 3 ławce. Niepewnie usiadłam obok niej, a ta zadowolona z mojego towarzystwa zaczęła na mnie patrzeć jakbym była ósmym cudem świata. Z resztą... Jeśli lustrowała tak wszystkich to byłam raczej pierdyliard-którymś-tam cudem świata.
Zanim się obejrzałam kobieta od której wzroku miałam ochotę uciekać z płaczem podeszła do mojej ławki i zarzucając niczym modelka ciemne włosy za ramię zapytała:
- To jak masz na imię?
- Rose - wydukałam niepewnie zawzięcie bawiąc się zamkiem swojej kremowej bluzy.
- Rozmawiałam przed chwilą z twoimi rodzicami i powiedzieli mi o tym, że się troszeczkę boisz. Nie masz czego, spokojnie.
- Gdzie moja mamusia?- Zapytałam machając głową jak wariatka w poszukiwaniu tej jednej osoby.- Powiedziała, że mnie nie zostawi.
- Ej, chyba się nie rozkleisz?- Wtrąciła się ze śmiechem dziewczynka obok mnie.
Właściwie to takie dokładnie miałam plany, ale słysząc jak bawiła ją moja sytuacja postanowiłam zebrać się do kupy i z niemałym trudem opanowałam łzy.
- Jasne, że nie - prychnęłam.- Mam już siedem lat i już nigdy nie będę płakać - powiedziałam odważnie.
- Jesteś pewna?- Kobieta rzuciła mi niepewne spojrzenie. Kiwnęłam zawzięcie głową na 'tak' i gdy odeszła zadowolona wyszczerzyłam się na to, że nie muszę już jej znosić.
- Pani Suze jest dziwna - podsumowała dziewczynka obok mnie.- Cały czas podchodzi do nowych i zatruwa im życie. Ja na przykład zostawiłam w domu swoją lalkę całkiem samą i to jest dość poważny problem, a do tego jeszcze ona. Mam cichą nadzieję, że jest tu tylko żeby sprawdzić czy wszyscy są, a potem sobie pójdzie, a my będziemy się mogli bawić spokojnie jak w przedszkolu.
- Do szkoły przyszłyśmy się uczyć. Ta pani jest tu po to, żeby sprawdzić cz wszyscy są, a potem będzie nam mówić o fajnych naukowych rzeczach - powiedziałam cicho. Dziewczynka prychnęła.
- Chyba nie polubię szkoły - westchnęła po chwili.- Tak w ogóle to jestem Kim. Ty się nie przedstawiaj. Chodź, mamy przerwę, a ja chcę ci pokazać takiego fajnego chłopczyka, który się do mnie często uśmiecha - Kim wyszczerzyła się słodko i pociągnęła mnie nagle za rękę na korytarz gdzie dużo dzieci się bawiło i krzyczało przy tym przerażająco głośno.
Wskazała mi na klasę gdzie widniał numerek i literka, a że ja znałam je dość dobrze to mogłam odczytać, że pisało tam '3b'.
- On jest taki duży - żaśmiała się brunetka.- Jest prawie dorosły, a się do mnie uśmiecha. Myślisz, że mnie lubi?
- Myślisz, że wie jak masz na imię?- Zapytałam marszcząc czoło. Dziewczynka pociągnęła mnie do drzwi klasy i wpakowała tam swoje cztery litery ciągnąc mnie za sobą. Po środku klasy stała podobna kobieta do tej, która mnie przywitała w mojej klasie, więc w mojej głowie pojawiła się myśl, że może są bliźniaczkami, które o tym nie wiedzą.
- Dzieńdobry - odezwała się słodko, a ja wykluczyłam fakt siostrzeństwa. Ta pani była milsza od naszej więc nie mogły być siostrami.- Zgubiłyście się?
Szybko schowałam się za Kim mając nadzieję, że pani mnie nie zauważyła i gdy usłyszałam za sobą śmiech zdałam sobie sprawę, że w klasie jest pełno starszych ode mnie dzieci, które naśmiewały się z mojego chorego zachowania.
- Nie, ja przyszłam panią poznać. Jestem w klasie pani Suze jakiejśtam, zapomniałam nazwiska - powiedziała równie słodko Kim.- Ja jestem Kim, a to jest Rose. Ona jest bardzo nieśmiała i mi powiedziała, że ma pietra wchodzić tutaj.
Klasa znowu się zaśmiała, a ja miałam ochotę zapaść się pod ziemię.
- Nie prawda - burknęłam.- To Kim spodobał się jakiś chłopa - nie skończyłam bo dziewczynka zatkała mi usta i uśmiechając się miło wyszła z klasy. Na końcu drogi zatrzymała się i wyszczerzyła zęby do chłopaka w trzeciej ławce. Był słodkim blondynkiem, a widząc jej czyn odpowiedział tym samym.
- Tak to się robi - wystawiła mi język ruszając do naszej klasy.- Teraz już wie jak mam na imię.'






'- Masz tylko osiem lat! Skąd możesz wiedzieć, że on nie będzie kiedyś moim mężem?!- Oburzyła się Brook wchodząc do kuchni.
Ruszyłam za nią ciągle zdenerwowana.
- Carl nie wygląda jakby chciał być dla ciebie kimś więcej niż przyjacielem! Sam mi mówił, że...
- Sam się nie zna - przerwała mi siostra.- Widziałaś kiedyś Sam'a w towarzystwie jakiegoś chłopaka? Nie? Widzisz już, że się nie zna!
- Ale Sam jest chłopakiem i mi mówił, że Carl mu mówił, że on cię tylko bardzo lubi. Podobno jest taka miłość bez miłości, że kogoś kochasz, ale nie tak jakbyś chciała - starałam się wygrać sprzeczkę ze wszystkich sił. Nawet tupnęłam w złości nogą.
- Nie - jęknęła Brooklyn.- Carl będzie kiedyś moim mężem, a taką miłość bez miłości to ty masz z Niall'em - wystawiła mi język.
- Niall to tylko znajomy ze szkoły! Nawet nigdy nie był u nas w domu - zapierałam się.
- Ale popatrz, fajnie jakbyś miała chłopaka w czwartej klasie! On jest taki ładny... I popatrz, poznaliście się zaraz pierwszego dnia szkoły! To musi być znak!
- Żaden znak tylko zarozumiała Kim! Sama wepchnęła mnie na ostatniej przerwie każąc przedstawić jemu się i w dodatku ją!
- Ale zauwarz, że teraz świata poza tobą nie widzi - siostra puściła mi oczko.- Będziesz miała pierwszego chłopaka! Yaay! Zaproszę go na mój ślub z Carl'em!'






'- Kochanie, Niall już jest - moja mama zapukała do drzwi pokoju.- Jego tata was zawiezie.
Kiwnęłam głową poprawiając mój strój aniołka. Strasznie bałam się popsuć swoje delikatne skrzydełka. Byłam cała biała, a Brook dodatkowo zadbała o to, by moje oczy świeciły się na biało dając na nie niemal kilogram białego brokatu. Szybko zabrałam swoje białe balerinki i zbiegłam na dól gdzie Niall czekał w przebraniu diabła.
Tośmy się dobrali.
- Czekajcie - zawołał tata gdy blondyn otwierał drzwi wyjściowe.- Muszę wam zrobić zdjęcie!
- Tato, to tylko bal kostiumowy - jęknęłam.- Nie trzeba uwieczniać jak wychodzę z diabłem!
- Trzeba, trzeba - zaśmiał się ojciec wchodząc do pokoju z lustrzanką.- Moja dziewięciolatka rośnie i to trzeba uwiecznić.
- Brook nie ma tylu zdjęć co ja - westchnęłam uśmiechając się do aparatu.
Ojciec kliknął i flesz mnie oślepił.
- Jesteście słodką parą - rozczuliła się moja matka, a ja z zakłopotaniem przewróciłam oczami, ale spięłam się czując jak Niall nagle sztywnieje.
- My nie jesteśmy parą - powiedział miękko.
- Jesteśmy przyjaciółmi - dodałam.
- Poprawka, jesteśmy najlepszymi przyjaciółmi na świecie.
Zaśmiałam się i pociągnęłam go za rękę w stronę wyjścia.'








'- Czy to Harry Styles?- Zaciekawiła się Kim spoglądając na jakiegoś nieznanego mi chłopaka z przeciwległej klasy.
Wzruszyłam ramionami na znak obojętności i zatopiłam nos w zeszycie od historii. Kim nadal gapiła się na chłopaka więc lekko pociągnęłam ją za rękaw.
- Gdybyś zapomniała to zaraz mamy sprawdzian więc raczyłabym ci się uczyć - syknęłam.- I nie gap się tak na niego, to nie wygląda normalnie kiedy ślinisz się na jego widok.
- Co ja ci poradzę, że jest boski?- Jęknęła znów spoglądając na chłopaka.
- Tak samo sądziłaś o Niall'u w pierwszej klasie - wystawiłam jej język, a ona skrzyżowała ręce na piersi.
- Tak było dopóki nie postanowiłaś mi go zgarnąć sprzed nosa. Z resztą, wtedy on był taki słodki i kochany, a teraz została z niego kupa...
- Porządnego chłopaka?- Zaśmiałam się.- Wiem, Niall jest boski, to w końcu mój najlepszy przyjaciel.
- Każdy wie, że jestem boski - prychnął blondyn podchodząc do nas.- Co robicie?
- Ja uczę się na sprawdzian z historii, a Kim ślini się na widok Harry'ego Styles'a - westchnęłam znów patrząc na moje notatki.
Niall zaczął się śmiać z miny Kim, a ja wzruszyłam ramionami kiedy posłała mi mordercze spojrzenie.
- Tak trudno było zrozumieć, że to raczej tajne informacje?- Jęknęła.
- Tak samo jak dla ciebie tajne było to, że dwa miesiące temu dostałam piewszego okresu w damskiej ubikacji, tak? O ile pamiętam to cała szkoła się o tym dowiedziała. Chwała Bogu, że nie wszyscy dokładnie wiedzą co to jest miesiączka.
Niall wzruszył ramionami.
- Moi koledzy uznali, że to taki tajny kod od 'mam moce supermena, ale nikomu nie mów' - powiedział, a ja uśmiechnęłam się pod nosem.
- Masz mądrych kolegów - brunetka westchnęła z obrzydzeniem.- Rose, daj mi ten zeszyt, nie chce mieć kolejnej pały.'








'- Twoja hot jedenaście!- Krzyczał Niall biegając wkoło mnie po osiedlu kiedy ja szłam zdołowana po ulicy.
- Niall, zamknij dziób, proszę. Nie wszyscy muszą wiedzieć, że mam dzisiaj urodziny.
- To, że mama Kim ma dzisiaj ślub to nie jej wina. Nie zadręczaj się tym, kochanie - powiedział zawieszając sobie rękę za moim ramieniem.- Ej, spójrz na to tak: Kim będzie miała nowego brata, ty kolegę, ja rówieśnika w swoim wieku i kto wie, może w końcu się pierwszy raz pocałujesz, co?
Odepchnęłam go od siebie ze śmiechem.
- Umiem się całować!- Krzyknęłam oburzona.- Ćwiczyłam na ręce!
Niall zrobił facepalma, a ja wystawiłam mu język.
- Czy to nie dziwne, że pierwsza w klasie dostałaś okres, ale nadal nie umiesz się całować?
- Odezwał się ekspert - prychnęłam.- Czy to nie dziwne, że wiesz co to jest okres? Że w ogóle rozmawiasz z dziewczyną na ten temat?
- Nie. Co w tym dziwnego? I żebyś wiedziała, że się całowałem!
- Ciekawe z kim - westchnęłam biegnąc przed siebie.- Przecież nikt by cię nie zechciał.
- Ej! Mówisz to największego ciacha pośród trzynastolatków, okay? Dziewczyny ustawiają się do mnie kolejkami.
- Jak na razie przy tobie jestem tylko ja i Kim. Ej!- Krzyknęłam olśniona.- Mam pomysł. Skoro ani ja, ani ty się jeszcze nie całowaliśmy to możemy się razem pierwszy raz pocałować.
- Razem pocałować?- Powtórzył z zamyśloną miną.- Można tak mówić?
Patrzyłam na niego wyczekująco. Bądź co bądź, gdyby się zgodził to oszczędziłby mi dużo kłopotów. Inaczej musiałam szukać jakiegoś idiotycznego chłopaka, który by się zgodził, a tak gdyby mi się nie spodobało oboje udawalibyśmy, że nic takiego nie miało miejsca.
- Dobra, ale tylko dlatego, że jestem twoim starszym przyjacielem, który jest doświadczony w tych sprawach i doskonale wie co zrobić żeby sprawić dziewczynie przyjemność.
- Tak, ekspercie - przewróciłam oczami.- Mógłby ekspert podejść bliżej?
Niall niechętnie przysunął się w moją stronę, a ja poczułam jak się trzęsę. Nie, nie mogło być przecież tak źle.
- Okay, jak nam coś nie wyjdzie to gęba na kłudkę, zrozumiano?- Zapytałam twardo przysuwając twarz do jego twarzy.
Kiedy tylko skinął głową wpiłam mu się w usta i stałam bez ruchu przez jakieś pięć sekund, ale w końcu odskoczyłam obrzydzona i zaczęłam wycierać swoją buzię.
- Fuuuj - jęknęłam zerkając na to jak Niall robi to samo co ja.- Nigdy więcej tego nie róbmy!'










'- Masz dwadzieścia cztery lata i dziewczynę, jak to zrobiłeś? Ja mam dwanaście lat i jestem odstraszeniem dla wszystkich chłopaków w szkole. Muszę mieć chłopaka! Nie mogę tak pójść do gimnazjum i być nikim przez kolejne trzy klasy! Muszę mieć wspaniałą najlepszą przyjaciółkę, co biorąc pod uwagę kogo mam do dyspozycji odpada, albo też chłopaka, ale nie byle jakiego, musi być ładny! Ale mnie wszyscy chłopcy boją się do kiedy Kim i Niall puścili plotkę, że zaraziłam się 'głupotus pospolitus' i mogę przekazać tą chorobę jakiemuś chłopakowi!
Sam słuchał mnie spokojnie, ale zaczął śmiać się na wzmiankę o chorobie, która prześladowała mnie od kilku mieisęcy. Serio chciałam zabić Kim za ten przygłupi pomysł.
- Rozalie chyba znałaby się na tym lepiej ode mnie, albo jak szukasz chłopaka to musiałabyś zapytać Brook, ona ma przecież osła.
- Osioł to osioł - jęknęłam.- I na dodatek nawet nie jest jej chłopakiem! Z resztą, to ty jesteś chłopakiem i wiesz co was przyciąga, powiedz mi proszę!
- Nic co by nas przyciągało nie masz w swoim zasięgu, siostrzyczko - zaśmiał się szczerze z mojej niedoli, a ja posłałam mu mordercze spojrzenie.
- Ale co dokładnie was przyciąga?
- No nie wiem... zaokrąglenia w niektórych miejscach? A ty...
- Tak, ja mam plecy z obu stron. Istna deska - przewróciłam oczami.- Nawet jak się umaluję to nic nie da?
- Makijaż chłopaków w twoim wieku tylko odstrasza.
- Niall'owi się podobało jak się ostatnio malowałam - prychnęłam.- Nie znasz się.
- Skoro jemu się podobasz to niech on będzie twoim chłopakiem.
- Ty chyba nie słyszałeś jak mówiłam, że muszę mieć ładnego chłopaka - westchnęłam akcentując przedostatnie słowo.'










'- Rodzice serio myślą, że jak zabiorą nas na siłę do ZOO to będziemy dla nich milsze?- Westchnęła Brook ciągnąc mnie jak najdalej od mojej rodziny w postaci Sam'a, Rozalie, mamy i taty.- Czasami wstydzę się pokazać przy mamie. Ty widzisz co ona na siebie zakłada?
- Brooklyn, daj spokój. Wszyscy w Londynie się tak noszą.
- Mama nie jest wszystkimi. Chodź do akwarium, może za nami nie pójdą. Jezu, jak dobrze, że mam siostrę, przynajmniej jedna osoba w której towarzystwie nie muszę się bać pojawić. Chociaż i tak w ogóle nie masz kształtów - powiedziała lustrując mnie wzrokiem.
- Dzięki, siostrzyczko - prychnęłam.- Tak to już jest kiedy ty zabrałaś wszystkie geny mamy. Mi zostały tylko te taty. Nie dziw się, że nie mam kształtów.
- Daj spokój, w wakacje przynajmniej ci cycki urosły, a to już coś - mrugnęła do mnie.- Mój kolega chciał się z tobą umówić. Jest przystojny.
- Twój kolega? Jaki?
- W moim wieku, spokojnie.
- Ty tak na serio? Chcesz mi załatwić randkę?
- Przecież nigdy się jeszcze nie całowałaś, ktoś musi być pierwszy - westchnęła.
- Całowałam się już - westchnęłam oburzona.
- Chyba z Niall'em - prychnęła, a ja udałam, że się śmieję.
- Serio mówisz o tej randce? I tym koledze?
- Jasne, że nie, ćwoku. Kto by cię zechciał, desio?'







'- Yaay! Kim jest w łazience, zejdzie jej jeszcze jakieś pół godziny więc tak to już jest, że to ja będę twoim towarzystwem na poczekanie - powiedział Liam z udawanym entuzjazmem.
- Bierze prysznic?- Zapytałam wchodząc do holu.
- Nie, ma okres więc wolę jej nie pospieszać.
Pokiwałam głową i weszłam do salonu.
- To... Ile ty masz lat?- Zagadnął siadając obok mnie.
Liam nie był jej bratem. Jej mama wyszła za jego ojca i w ten sposób Kim zyskała dwa lata starszego 'nowego' braciszka, którego właściwie nie miała bo wcześniej była jedynaczką.
Wcześniej nie miałam dobrej okazji by go poznać więc byłam dosyć zadowolona, że postanowiła mieć tego dnia okres.
- Jestem w wieku Kim - powiedziałam z uśmiechem, ale widząc jego zmieszaną minę zaśmiałam się.- Nie mów, że nie wiesz ile ona ma lat.
- Jakoś tak wyszło, że jej o to nie pytałem przez ten czas.
- Boże, człowieku - westchnęłam.- W którym ty świecie żyjesz? Mam czternaście lat.
- Fajnie - uśmiechnął się.- Wiesz... jestem od ciebie tylko dwa lata starszy, a ty jesteś niezłą laską więc gdybyś chciała gdzieś ze mną wyskoczyć to wal śmiało. Będę na każde twoje zawołanie.
- Słaby podryw - powiedziałam ze skwaszoną miną.- Mogę dać ci numer do eksperta spraw damsko-męskich, pana Niall'a Horan'a, a on zajmie się tym okropnym przypadkiem.
- Mogłabyś?- Zaśmiał się wyjmując kartkę z szafki w stoliku na kawę.- Dorzuć mi jeszcze twój numer w pakiecie.
- Tylko jeśli nie będziesz dzwonił żeby poćwiczyć umiejętności nabyte o profesora Horan'a.
- Przyjmuję twoje warunki panno Rose. Nie pytaj, Kim chodzi po domu i tylko krzyczy do mamy co ty jeszcze narobiłaś w szkole - chłopak wyjaśnił skąd zna moje imię.
- Tak właściwie to ona robi te wszystkie rzeczy, a mi się za to dostaje - poprawiłam go wręczając przy tym kartkę z dwoma numerami telefonu.'







'- Mama zwariowała!- Krzyczała Brook biegając po domu.- Nareszcie! Rose, nawet nie uwierzysz co tym razem wymyśliła! Chce, żebym na zakończenie gimnazjum poszła w jej sukience, którą miała na sobie kiedy kończyła jeszcze wtedy podstawówkę!
- Jest śliczna!- Rozczulała się matka chodząc za nią z różową, koronkową sukienką w rękach.
- Jest paskudna i przedpotopowa, mamo! Takie rzeczy nosili jeszcze neandertalczycy! Czy ja wyglądam jak Filnstonowie?! Tato, powiedz coś mamie!
Ojciec z miejsca obok mnie wzruszył tylko ramionami i przełączył kanał w telewizji.
Prychnęłam pod nosem i kątem oka dostrzegłam jak Brook opadają ręce.
- Ja tu sfiksuję!- Krzyknęła.- Rose, interweniuj!
- Odrabiam lekcje - powiedziałam wskazując na swój zeszyt.- Może później.
Jej ostatnia nadzieja prysła.
- Zapamiętam to sobie - powiedziała grożąc mi palcem wskazującym.'





'- Rose, to Rick - Kim przedstawiła mi jednego ze znajomych swojego brata.- Mam nadzieję, że się polubicie.
- Na pewno - westchnęłam czując jak się rumienię.
- Zostaniesz moją dziewczyną?- Wypalił podając mi dłoń.
- Tak - wypaliłam oddając ten sam gest.'







'- Jak to tata cię zdradził?- Oburzyłam się chodząc po salonie.- Przez siedemnaście lat mojego życia byliście nierozłączni, a teraz nagle mówisz mi, że ojciec cię zdradził?! Czekajcie, macie trójkę dzieci do cholery! Ja mam siedemnaście lat, Brook jest pełnoletnia, a Sam za miesiąc będzie się żenił! Umknęło wam to kiedy wnieśliście o rozwód?! Co teraz ze mną? Z kim ja zostanę?!
- Z matką - powiedział ojciec.- Ja cię u siebie nie chcę, będziesz tylko wadzić.
- Tata zaczyna nowe życie bez nas - wyjaśniła mama.
- Zostawiasz nas? Mnie, Brooklyn, Sam'a i mamę?- Już nawet płakałam.- Będę ci wadzić?! Jakoś przez całe moje życie odnosiłam wrażenie, że mnie kochasz więc chyba coś jest ze mną nie tak!
- Rose - ojciec pomasował się po skroniach.- Jeżeli myślałaś, że kocham ciebie, twoją siostrę albo Sam'a to się myliłaś. Nigdy was nie kochałem. Żadnego z was.
Słysząc te słowa, Brook która siedziała na miejscu obok mamy wpadła w ramiona Sam'a cicho szlochając. Moje serce pękało, czułam jak potok ciepłych łez opuścił moje ciało, ale jakoś mało mnie to obchodziło bo większa w tamtym momencie była złość od smutku. Chciałam go zabić.
- Jak to nigdy nas nie kochałeś?!- Wybuchnęłam.- A komu do cholery powtarzałeś codziennie, że jest twoją małą księżniczką?! Do jasnej cholery! Komu czytałeś bajki po nocach bo nie mógł zasnąć?! Pamiętasz jak opatrywałeś nam wszystkim rany kiedy coś sobie zrobiliśmy?! I jeszcze teraz będziesz nam wmawiać, że nas nie kochasz?!
- Nie wmawiam wam tego - powiedział spokojnie.- Mówię prawdę, a to czy uwierzysz to twoja sprawa.
- Mamy też nigdy nie kochałeś?!
- Wasza mama się zmieniła, nie chciała być już tą samą osobą jaką była gdy ją poznałem, to nie moja wina, że przestałem ją kochać tak samo jak to, że uświadomiłem sobie, że was nigdy nie kochałem - powiedział surowo, a ja opadłam na kolana na dywanie i zaczęłam płakać jak nigdy wcześniej.
Mój tata, ten, który kiedyś oglądał ze mną bajki kiedy bałam się zasnąć, ten który opowiadał mi wspaniałe historie, ten którego przez całe moje życie kochałam z całego serca chciał mnie zostawić. Powiedział, że mnie nie kocha i zostawia jak starą szmatę.
- Kiedy mnie poznałeś miałam tylko 19 lat - powiedziała ostro moja matka.- Idź stąd, myślę, że żadne z nas nie ma ochoty cię więcej widzieć.
Słyszałam jak podnosi się i chwilę potem w pustym domu rozległ się odgłos trzaskania drzwiami. Brook natychmiast podbiegła do mnie i zaczęła szeptać jakieś słowa pocieszenia, ale to nic nie dawało.
Tamtego dnia straciłam cząstkę własnego serca.'






'- Rose, jejku! Jak się czujesz? Słyszałam o rozwodzie - więcej nie słuchałam. Wszyscy zachowywali się w taki sposób, ale ja byłam już inna. Stałam się bardziej oziębła względem innych ludzi od czasu rozmowy z ojcem i późniejszego końca w miłości mojej i Rick'a.
Ostro spojrzałam w stronę Stelli, którą kiedyś bardzo lubiłam, a ona przerażona cofnęła się.
- Rose? Jejku, wszystko w porządku?
- Spieprzaj bo ci coś zrobię - ostrzegłam ruszając przed siebie.
Kiedy szłam minęłam się z Harry'm Styles'em, który widząc moje zachowanie tylko rozbawiony podniósł ręce na znak poddania, ale wydawało mi się wtedy, że po prostu brzydził się mnie dotknąć więc właściwie specjalnie wpadlam na niego dając mu znak, żeby więcej tak nie robił.
Potem słyszałam śmiechy jego i jego kumpli.


- Dajcie jej spokój!- Krzyczała nauczycielka.- Zajmijcie się lekcją!
Cała klasa wyśmiewała się ze mnie podczas gdy wychowawczyni próbowała opanować sytuację.
- Jak tam Rick?- Nabijały się dziewczyny.- W ogóle co ty masz na sobie? Rodzice o ciebie nie dbają?! Co z tobą jest nie tak?!
Chłopcy zaczęli się śmiać ze złośliwych uwag dziewczyn podczas gdy ja miałam ochotę umrzeć słuchając o swoich rodzicach, których całymi dniami nie było w domu bo zbyt zajęci byli sobą.
- Mogę iść do toalety?- Zapytałam z nadzieją nauczycielki, ale ta tylko pokiwała głową na 'nie' więc postarałam się opanować swoje poszarpane uczucia i dalej słuchałam oszczerstw wymierzonych w moim kierunku.
Śmiechy nasilały się więc w końcu bezradna wstałam i wyszłam słysząc jednym uchem jak nauczycielka krzyczy bym została.
Idąc wzdłuż klasy zarejestrowałam tylko jak jakiś tępak się ze mnie śmieje, więc trzepnęłam go ostrzegawczo w tył głowy.
- Myślisz, że jak będziesz się ubierać na czarno to będziesz straszniejsza?- Ludzie szydzili ze mnie, a ja czułam jak moje oczy się szklą.- Rodzice cię chyba nie kochają skoro pozwalają ci na takie ubrania.
Mój ojciec mnie nie kocha. 
To zabolało najmocniej i o ile wcześniej jeszcze byłam w stanie zostać tam i słuchać to dłużej to w tamtej chwili poczułam, że nie mogę bo eksploduję. Niewielka łza opuściła moje oko i przecierając ją spojrzałam na nauczycielkę.
- Jeśli wyjdziesz w tej chwili to idź prosto do dyrektorki - rzuciła.
- Dobrze - szepnęłam opuszczając salę.
Podążyłam wprost korytarza i chwilę później byłam pod gabinetem kobiety w podeszłym wieku. Szybko doprowadziłam się do jako takiego porządku i weszłam do środka z małym uśmieszkiem na twarzy.
Tak bardzo chciałam zatuszować swoje cierpienie...
- Rose... Który to raz?
- Dzisiaj trzeci.'









-------------------------------------------------
DŁUGIII <3
Jako, że miałam dodać w piątek(lub weekend) to od razu wyjaśniam przyczyny pojawienia się posta dzisiaj: moja wspaniała rodzika postanowiła odwiedzić w ten weekend moją ciocię w Krakowie! *udawany entuzjazm* znaczy to tyle, że będę słuchała płaczu mojego brata, krzyków mojej mamy i przechwalania się mojego taty przez okrągłe 4 godziny, lepiej być nie mogło. Do tego jeszcze jutro wycieczka z której wracam dopiero o 20.00 i w czwartek sprawdzian -,- ugh! 

1 komentarz:

Jeśli czytasz = skomentuj!
Ja także poświęcam czas na pisanie na tym blogu :*