środa, 6 maja 2015

Rozdział 18

Przez dobre kilka dni atmosfera między mną, a Niall'em była napięta i nie chcieliśmy ze sobą rozmawiać. Straciłam najmniejszą nadzieję na to, że moja osoba go obchodzi.
Najpierw Liam, a teraz on. 
Całe szczęście nikt oprócz mnie i Kim nie miał pojęcia o tym, co się stało, a nawet można powiedzieć, że zauważyli mały spór między nami, ale najprawdopodobniej spłynęło to po nich. Czasem miałam ochotę rzucić się na chłopaka z pięściami za spojrzenie jakim mnie obrzucał. Patrzył na mnie z wyższością, jakbym była gorsza przez moje rany. Chciałam go zabić, serio, zastanawiałam się już w jaki sposób.
Siedzieliśmy wszyscy w kuchni i robiliśmy sobie, każdy z osobna, śniadanie. Ja stałam przy chlebach i grzebałam w bochenku by wyjąć dwie kromki i wtedy podszedł do mnie blondyn. On także wyjął sobie kromkę, ale gdy jego dłoń zetknęła się z moją ręką odsunął ją jakby kopnął go prąd. Nie powiem, to zabolało.
- Jeśli księżniczka okazuje się nie być chodzącym ideałem, to nie jest już nic warta, prawda?- Zapytałam szeptem rzucając chłopakowi niemiłe spojrzenie, które gdyby mogło zabijać, to całe pomieszczenie byłoby martwe.
Spojrzał na mnie z bólem i już otworzył usta by coś powiedzieć, ale obojętna już całkowicie odsunęłam się robiąc miejsce Liam'owi, który próbował dopchać się do chleba. Jeszcze raz spojrzałam na chłopaka i odwróciłam się po czym ruszyłam do salonu gdzie zaczęłam zajadać się moim śniadaniem. Po chwili wszyscy inni dołączyli do mnie i zaczęli rozmawiać na swoje pokręcone tematy.
Brooklyn ostatni raz była u nas 4 dni wcześniej, czyli w dzień, kiedy między mną, a Niall'em pękła pewna granica. Wiedziałam, że swoim smutkiem go raniłam, ale niesprawiedliwością dla niego było kaleczenie się, czułam, że nie skrzywdziłam na prawdę siebie, ale wszystkich, którym na mnie i moim życiu zależało. Wtedy na prawdę przegięłam. On próbował mi pomóc i starał się jak tylko mógł, a potem ni stąd ni z owąd zobaczył na moim ramieniu osiem głębokich ran, które zdążyły się zabliźnić. Zawaliłam, serio. Jednak izolowanie się ode mnie to jedna z najgorszych rzeczy jakie tylko mógł zrobić. Byliśmy w poważnym niebezpieczeństwie, a on bawił się w fochy.
Chciałam krzyczeć, narzekać na niego, ale gdy tylko wściekła podążałam w jego stronę głos wyparowywał ze mnie i czułam jedynie skruchę i żal w stosunku do niego jak i do siebie.
Nikt nie próbował nawet wciągać mnie w dyskusję, każdy przyzwyczaił się do tego, że odpływałam niewiadomo gdzie i niewiadomo na ile. Czasem nurtował mnie temat Mathew, czasem użalałam się nad sobą, innym razem rozmyślałam nad Harry'm, a jeszcze częściej zadawałam sobie podstawowe pytanie - dlaczego Niall się tak zachowuje? 
Odpływałam na zróżnicowany czas, głównie było to około 15 minut, ale czasem zdarzało się, że siedziałam i rozmyślałam 3 godziny lub więcej. W ciągu tych 4 dni czułam coś złego, wiedziałam, że Mathew jest blisko, bałam się. Przez to spałam w ten czas może jakieś 5 godzin. Głównie w moim pokoju siedziałam na łóżku pogrążona w myślach, wpatrywałam się w ściany lub wspominałam Harry'ego. On nie umarł, nadal żył, we mnie, w moich wspomnieniach, był tam. Kiedy udawało mi się zasnąć, byłam z nim. Był bardzo rzeczywisty jak na urojenie, które nie miało prawa być prawdziwe. Zabrał mnie na piknik...


- Dokąd mnie prowadzisz?- Zaśmiałam się chcąc ściągnąć z oczu jego czarny krawat.- Harry, daj spokój, przecież i tak zobaczę. 
- Ale to będzie niespodzianka - szepnął mi do ucha, a moje ciało przeszły dreszcze. 
Jejku, nasze palce były splecione ze sobą i miałam wrażenie, że chłopak już nigdy nie zechce puścić mojej dłoni. Nie wiem dlaczego, ale trzymanie go przy sobie sprawiało, że drżałam i byłam cała rozpromieniona. Nie przeszkadzało mi nic, ciepło, chłód. Przy nim zawsze było idealnie. On zawsze był idealny...


Miałam dość. Miałam serdecznie dość od zadręczania się wszystkim dookoła. Wzięłam na siebie winę za Harry'ego, Lily, pana Clark'a i na domiar złego jeszcze za zachowanie Niall'a. Powolnie wstałam z kanapy i zamknęłam się w swoim niewielkim i zarazem skromnym pokoiku wyjmując z szafki książeczkę z piosenkami Harry'ego.
Usiadłam na łóżku w wygodnej pozycji i otworzyłam dziennik.
Czas na Night Changes. 



Wiesz... tak jakoś ta piosenka pasuje mi do ciebie, Rose :)

Night Changes - Dla Rose 20.10.2014

Moving too fast / ruszając się zbyt szybko
Moon is lighting up her skin / księżyc oświetla jej skórę
She's falling, doesn't even know it yet / ona zakochuje się, nawet jeszcze o tym nie wiedząc 
Having no regrets is all that she really want / niczego nie żałować - wszystko czego ona pragnie 

We're only getting older baby / my się tylko starzejemy kochanie 
And I've been thinking about it lately / i myślałem o tym ostatnio 
Does it ever drive you crazy / czy to kiedykolwiek wpędzało cię w szaleństwo
Just how fast the night changes? / tak szybko jak zmienia się noc? 
Everything that you've ever dreamed of / wszystko o czym kiedykolwiek marzyłaś
Disappearing when you wake up / znika kiedy się budzisz
But there's nothing to be afraid of / ale nie ma się czego bać
Even when the nigh changes / nawet jeśli noc się zmienia
It will never change me and you / nigdy nie zmieni mnie i ciebie
Because I love you baby / bo cię kocham kochanie 


Skreślona linijka sprawiła, że dostałam palpitacji serca. Kochał mnie? Nie, nie możliwe. Skreślił to, nie mógł mnie kochać skoro skreślił tą linijkę. 
W kompletnym szoku postanowiłam wykorzystać moment i pójść do Niall'a. Nie chciałam znów żegnać się z kimś, kogo kochałam. Nie kiedy ten ktoś tego nie wiedział. Nie wolno się kłócić, kłótnie to nic dobrego. Szczególnie kiedy jest się w mojej sytuacji, kiedy można umrzeć w dosłownie każdym momencie. Nie, postanowiłam nie stracić najlepszego przyjaciela. Nie byłam gotowa na takie poświęcenie.
Zapukałam do drzwi jego pokoju, a ten niechętnie wychylił się w małej szparce, ale miałam wrażenie, że kiedy zobaczył osobę stojącą naprzeciw nabrał głęboko powietrza i szczerze powstrzymywał się od zamknięcia mi drzwi przed nosem.
Patrzył na mnie chwilę tym swoim wywyższającym spojrzeniem, a mi krew zaczęła buzować w żyłach sprawiając, że chcąc czy nie, zaczerwieniłam się i wyglądałam jak jeden wielki burak.
- Twoje policzki płoną - zauważył.
- Jesteś spostrzegawczy - dogryzłam mu sprawiając, że zamknął usta by znowu nie wypuścić jakiejś wkurzającej riposty.- Nie przyszłam tu, by rozmawiać z tobą o kolorze mojej twarzy - dopowiedziałam.- Od czterech dni się do mnie nie odzywasz, a jedynie próbujesz zabić mnie wzrokiem.
- Wejdź - rozkazał uchylając drzwi, a ja posłałam mu udawane podziękowanie i zrobiłam to o co niezbyt grzecznie mnie poprosił.- Wiesz, że czuję się jak kompletny kretyn? Starałem się jak tylko mogłem, a ty? A ty postanowiłaś sobie zrobić krzywdę. Straciłem wiarę w to, że z tobą mogłoby być lepiej.
- Niall, ja nie chciałam, żeby było ci przykro - westchnęłam masując swoje skronie.- To stało się kiedy usłyszałam rozmowę Brook i Sam'a 6 lat temu. Zabolało, starałam się z tym uporać, ale po tygodniu było tylko gorzej więc postanowiłam to zrobić. I wiesz co? Przeszło mi.
Chłopak patrzył na mnie wyprany z uczuć, chyba nie za bardzo przejął się tym, co mu powiedziałam, albo po prostu uważał to za kompletnie głupią wymówkę. Ciężko było mi rozszyfrować to z jego twarzy.
- Kiedy ja miałem zły dzień zamiast się ciąć chodziłem do ciebie i wszystko ci opowiadałem, pamiętasz?
Niechętnie skinęłam głową uciekając natarczywie wzrokiem byleby tylko nie spotkać na drodze Niall'a, który był zawiedziony, po prostu zawiedziony.
- A ty mnie przytulałaś i wszystko było dobrze - powiedział z nutką złości.- Ale kiedy ty miałaś problemy złapałaś za żyletkę, do cholery!
- Niall, ja - chciałam mu wszystko wyjaśnić, chciałam wyrzucić z siebie frustrację, jaka ciążyła na mojej biednej duszy.- Tego było tak wiele! Liczne zdrady ojca, rozwód, śmierć Rozalie, jak miałam ci to wszystko powiedzieć akurat kiedy ty byłeś szczęśliwy?! Nie chciałam cię zadręczać swoimi problemami, potem jeszcze to, co...
- Dość!- Przerwał mi kiedy miałam mówić o występku Rick'a.- Wyjdź! Mam dość! Ukrywałaś przede mną tyle rzeczy! Ja ciebie nigdy nie okłamałem, nigdy niczego przed tobą nie zataiłem, a ty miałaś same tajemnice! Nie chcę cię więcej widzieć! Wyjdź!
Przez chwilę patrzyłam na niego niedowierzając, czułam jak moje policzki płoną od powstrzymywania łez, którymi zapełniały się szybko moje oczy. Zagryzając jedynie policzki od środka pokiwałam niemrawo głową i pociągnęłam nosem.
- D-dobrze - zająknęłam się opuszczając pomieszczenie, odwróciłam się przed drzwiami gdzie widziałam tylko jak Niall trzasnął nimi wściekły i chwilę potem usłyszałam brzęk tłuczonego szkła.
To pewnie ten ładny wazonik. 
Złapałam się za ramiona, które trzęsły się od tej nieprzyjemnej wymiany zdań i znów odwróciłam się by iść jak najdalej tylko potrafiłam, czyli do mojego pokoju, bo nogi miałam jak z gumy, ledwo się na nich trzymałam. Kiedy przechodziłam obok kuchni zobaczyłam jak Liam stoi osłupiały z kanapką w dłoni i patrzy na mnie niedowierzając.
Otuliłam się rękami jeszcze mocniej, aż do bólu i posłałam mu obolałe spojrzenie. On darzył mnie identycznym.
- Przepraszam - jęknęłam upadając na kolana i zaraz potem cicho zaszlochałam, a chłopak w przeciągu 2 sekund znalazł się przy mnie.- Przepraszam, przepraszam, przepraszam, przepraszam, przepraszam, przepraszam, przepraszam - wpadłam w istny trans i powtarzałam to jedno słowo nie mogąc wypowiedzieć nic innego czy choćby zamilknąć.
Liam złapał za moje ramię akurat w miejscu gdzie znajdowały się rany, a ja syknęłam z bólu czując niewyobrażalny ból cielesny, jak i duchowy. Ciągle jednak powtarzałam jedno słowo.
- Rose, czy to prawda? Czy ty faktycznie złapałaś za żyletkę?- Zapytał cicho, a ja obdarzyłam go spojrzeniem pełnym bólu ciągle powtarzając słowo transu.
Oh, czyli słyszał. 
Złapałam za rękawek swojej koszulki i podciągnęłam go pokazując moją skórę po czym zaszlochałam 'przepraszam'. Liam przerażony złapał się za głowę i rozkazał mi przestać przepraszać, ale ja nie potrafiłam i tylko znów naciągnęłam materiał na rany po czym łapiąc się za ramiona zaczęłam się kiwać na podłodze kompletnie nie wiedząc co zrobić. Chłopak w końcu złapał mnie w zgięciu kolanowym i ramieniem oplótł moje plecy podnosząc mnie z ziemi i zaniósł mnie do mojego pokoju w międzyczasie uspokajając mnie i w końcu zamknęłam usta tylko wtulając się w szyję chłopaka. Po krótkiej chwili poczułam pod sobą moje wygodne łóżko więc otworzyłam powieki widząc nad sobą zatroskanego Liam'a.
- Dziękuję - szepnęłam.- To nie wina Niall'a, on nic nie zrobił - zaczęłam tłumaczyć.- Nie bądź na niego zły, to nie on zawinił, tym razem wina jest całkowicie po mojej stronie, nie bądź na niego zły, proszę. To na prawdę nie jego wina, on chciał dobrze.
- Rose - uspokoił mnie.- Ja wszystko słyszałem i mam własne zdanie.
- Nie mów innym - westchnęłam.- Nie muszą wiedzieć.
- Chcesz mieć ze wszystkimi innymi taką sytuację jak z Niall'em?
To pytanie skutecznie skłoniło mnie do przemyślenia czy faktycznie chciałam utrzymywać wszystkich innych w niewiedzy, bo potem i tak by to wypłynęło.
- Po prostu nic im nie mów - nakazałam czując jak łza spływa bokiem mojej głowy.
Skinął niechętnie głową, a potem przyjrzał się moim oczom i westchnął zażenowany.
- Kiedy ostatni raz spałaś?
- Wczoraj - odparłam.- Chyba godzinę, może półtorej, nie jestem pewna.
- Spróbuj się zdrzemnąć.
- Nie mogę - rzekłam cicho, a Liam posłał mi nierozumiejące zdziwienie.- Za bardzo się boję, by zasnąć.
Chłopak podrapał się po karku.
- To może ja stanę na straży twojego snu, co? Zawołam Kim, ona też nie mogła spać, obie sobie pośpicie, a ja was będę pilnował oglądając telewizję przed pokojem, co ty na to?
Z uśmiechem skinęłam głową i położyłam się czekając na przyjaciółkę, która chwilę potem przytuliła się do mnie i wyszeptała do ucha:
- Miłych snów.
Odpowiedziałam jej tym samym i udałam się w ramiona Morfeusza.














---------------------------------------------------------
Smutas. 
Znowu. 
xD 
Kocham was <3

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeśli czytasz = skomentuj!
Ja także poświęcam czas na pisanie na tym blogu :*