wtorek, 20 października 2015

Rozdział 5

Właściwie nie zdziwiło mnie, że ze względu na to, że wyglądałam jak dziwka z ostrego pornosa wpuszczono mnie do klubu bez kolejki. Oczywiście pociągnęłam za sobą Harry'ego, który uparł się aby zostać moim przydupasem. Wkurzał mnie swoją opiekuńczością, co było dla mnie kompletnie niezrozumiałe ponieważ jeszcze pół roku wcześniej marzyłam o tym aby zależało mu na mnie, a odnosiłam wrażenie, że mu zależało.
Dziwna ja. Przecież nie mogło mu zależeć, zostawił mnie, a to samo w sobie dawało do myślenia, że miał mnie dość. Że nie chciał mnie znać. Że byłam dla niego nikim ważnym. Że się mną bawił. Że...
- Rose?! - Przekrzyczał muzykę, zbliżając się zbyt blisko mnie, a po moim ciele przeszły ciarki. - Muszę się napić!
Zrezygnowana wywróciłam oczami i mając całkowicie wylane na decyzje chłopaka odeszłam na parkiet, aby wtopić się w tłum. Chwilę skakałam wciąż mierząc ludzi w środku wzrokiem, aż w końcu jakiś chłopak nawinął mi się na pole widzenia. Ciągnęła go za koszulę długonoga blondyna ze zgrabnym tyłkiem i krwisto-czerwonymi ustami, a moim zdaniem wybierali się do toalet. Nie trudno było mi rozpoznać w owym chłopaku Harry'ego i z trudem opanowałam emocje, aby nie rozpłakać się w trakcie tańca. Nie zwracając na siebie wielkiej uwagi usiadłam przy barze i chcąc lub nie rozpłakałam się na dobre. Kilku barmanów patrzyło na mnie z politowaniem, pytając od czasu do czasu czy mogliby mi jakoś pomóc, a ja w końcu dla świętego spokoju zamówiłam wódkę. Raczej sporo wódki, bo całą butelkę. I raczej nie dla świętego spokoju, a świętej błogości.
Nawet nie kłopocząc się nalaniem trunku do kieliszka upiłam łyk prosto z gwinta, krzywąc się kiedy alkohol zaczął wypalać mi gardło. Tak to przynajmniej odczułam. Nie należałam do osób, które nadużywały takich... rzeczy. Mogłam o sobie raczej powiedzieć, że byłam w miarę spokojna i nieco kapryśna, może nawet irytująca, ale to zależało do specjalnych okazji.
Nie dla szystkich w końcu marnowałam swój talent bycia idiotką do potęgi, okej? Na przykład dla Kim czasami się powstrzymywałam gdy widziałam, że nie miała nastroju na głupie dogryzki. Albo kiedy miała okres. Wtedy była nie do zniesienia.
Zaśmiałam się na wspomnienie Kim, ale wtedy wrócił do mnie obraz Harry'ego i tamtej szmaty idących do łazienki aby z pewnością nie rozmawiać na temat lektur szkolnych. Chciałam palnąć sobie w głowę i, z racji, że w krwi miałam już troszkę alkoholu, ułożyłam sobie z dłoni udawany pistolecik i zasymulowałam postrzał w głowę. Z racji, że nie widziałam siebie z boku udałam, że mi wyszło (to było kłamstwo). Później z niewiadomych mi powodów zaczęłam się śmiać, ale mój charakter jest bardzo zmylny i szybko powróciłam do płaczu, przy którym, swoją drogą, zostałam.
- Coś się stało? - Zapytał przystojny barman, opierając się o ladę na przeciwko mnie i wgapiając w moją rozmazaną twarz swój morski i hipnotyzujący wzrok.
- Nic - prychnęłam. - Po prostu jestem bipolarną idiotką - mruknęłam z przekąsem, wywracając oczami i śmiało stwierdzam, że ta czynność lepiej wychodzi mi na trzeźwo.
- Czyli jakaś grubsza sprawa - zaśmiał się chłopak, podając mi chusteczki, które wyjął spod lady i skinął na nie. - Śmiało, poczęstuj się. Wierz mi, że rozmazana maskara nie jest zbytnio atrakcyjna - uśmeichając się w podzięce wyjęłam kilka chusteczek i zaczęłam wycierać dokładnie swoją twarz. - A tak serio to co się stało?
- Ech, to nic ważnego - westchnęłam. - Po prostu chłopak, którego kocham nad życie właśnie zniknął w toalecie z jakąś tanią szmatą - mój nowy towarzysz chciał coś powiedzieć, ale wycofał się, ponieważ zabrakło mu najwyraźniej słów. - U mnie to normalka, spokojnie.
- Może nie poszli tam na... to - próbował mnie pocieszyć, ale roześmiałam się mu prosto w twarz.
- Jasne, poszli zagrać sobie w szachy - powiedziałam sarkastycznie. - Jesteś za naiwny. Ja muszę się komuś wygadać! Nie znasz żadnej dziewczyny, która by mnie wysłuchała?! No weeź - przeciągnęłam, mając nadzieję na dodanie nieco dramatu, ale obeszłam się smakiem, ponieważ żałosność tego co powiedziałam dotarła do mnie dopiero po chwili.
- A wiesz, że znam? - Zaśmiał się, drapiąc po karku i zawołał do mnie jakąś Emmę, która ubrana w luźne dresy, bez makijażu i długimi blond włosami związanymi w luźny kucyk stanęła przede mną.
- Co podać? - Zapytała z miłym uśmiechem, a ja jedyne co zrobiłam to taksowanie jej wzrokiem.
- Czy barmanki nie powinny wyglądać jak zdziry? - Wypaliłam, a ona prychnęła na moje słowa.
- Widzę, że pani już coś zamawiała - powiedziała, zerkając na barmana, z którym wcześniej rozmawiałam.
- Tak właściwie to chciała się wyżalić - wtrącił chłopak, a ona spojrzała na mnie pytająco.
- Chłopak, który mi się podoba właśnie bzyka lakąś laskę w toalecie - powiedziałam obojętnie, upijając łyka alkoholu. - Chcę się wypłakać i iść do domu.
- Mój były chłopak w ten sposób rozumiał rozrywkę - powiedziała, uśmiechając się do mnie pocieszająco. - Dla niektórych nie jest to zdrada.
- Czekaj - mruknęłam, przyswajając informacje. - Czy ty chodziłaś z Mathew?






Jest rozdział = jest props 
Nie podoba mi się końcówka, ale nic z nią już nie zrobię
Wracam kiedyś tam 
Kocham was <3 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeśli czytasz = skomentuj!
Ja także poświęcam czas na pisanie na tym blogu :*